23 osoby z okolic Trzcińska Zdroju w Zachodniopomorskiem zaraziły się włośnicą. To rodzina i znajomi myśliwego. W weekend zjedli nieprzebadane mięso z upolowanego przez niego dzika.
Wszyscy zarażeni praktycznie natychmiast zgłosili się do lekarzy i dostali lekarstwa, które mają zahamować rozprzestrzenianie się włośnicy. 23 osoby, w tym pięcioro dzieci, są w dobrym stanie. Nie muszą być w szpitalu. Jest szansa, że dzięki szybkiej reakcji lekarzy, uda się ich wyleczyć. Sanepid i lekarze czekają, czy dojdzie do rozwoju objawów zakażenia.
Wszystkie osoby, które zjadły kiełbasę z mięsa zarażonego włośnicą, to rodzina i znajomi myśliwego z Piaseczna koło Trzcińska Zdroju na Pomorzu Zachodnim. 26 listopada upolował dzika. W piątek gotowa była kiełbasa przyrządzona z nieprzebadanego mięsa. Dwie osoby spróbowały jej jeszcze przez uwędzeniem. Pozostałe 21 osób zjadło już uwędzoną.
W sobotę okazało się, że dzik był zarażony włośnicą. Wtedy wszyscy, którzy jedli kiełbasę zgłosili się do lekarzy. Myśliwy nie potrafił powiedzieć, dlaczego podał mięso do zjedzenia przed poznaniem wyników badań.
Włośnica to choroba pasożytnicza. W początkowym etapie można ją wyleczyć. Jest szansa, że nie rozwinie się, jeśli szybko poda się lekarstwa, które mają zahamować rozprzestrzenianie się pasożyta w organizmie.
W grudniu ubiegłego roku do podobnego zarażenia doszło w Poznaniu. Do szpitala z objawami włośnicy trafiło wtedy siedem osób. Wszystkie brały udział w spotkaniu w leśniczówce, podczas którego częstowano surową kiełbasą z dzika.
To była impreza integracyjna. 14 osób podczas niej zjadło surową kiełbasę. Mięso to było badane - powiedziała RMF FM Ewelina Suska z wielkopolskiego sanepidu.