Dwunastu polskich żołnierzy zostało rannych w zamachu na polską bazę w Hilli w Iraku. Ich życiu nie zagraża żadne niebezpieczeństwo. W ataku zginęło 11 Irakijczyków i dwóch zamachowców. Łącznie rannych zostało 59 osób.
Do ataku na polską bazę logistyczną Camp Charlie w Hilli doszło wczoraj około godz. 5.25, gdy dwóch zamachowców-samobójców próbowało sforsować samochodami wypełnionymi materiałami wybuchowymi wjazd do obozu.
Pierwszy pojazd typu pick-up, wybuchając zrobił wyrwę w murze otaczającym bazę. Wtedy nadjechała cysterna, która eksplodowała przed wyrwą. Szacuje się że w drugiej eksplozji wybuchło 700 kg ładunku wybuchowego. Obaj terroryści zostali zastrzeleni seriami z broni maszynowej przez mongolską ochronę z wieży wartowniczej.
Drugi wybuch spowodował zawalenie się czterech budynków mieszkalnych na zewnątrz bazy. Na miejscu zginęło 11 cywilnych Irakijczyków, dwóch zamachowców, a 59 osób zostało rannych - 44 Irakijczyków i 15 żołnierzy (12 Polaków, 2 Amerykanów i Węgier). Wszyscy zostali odwiezieni do szpitala i jak zapewniają polskie władze wojskowe w Iraku, ich życiu nic nie zagraża. Są to obrażenia od odłamków szyb - mówi Janusz Zemke, wiceminister obrony narodowej. Posłuchaj:
Szczątki ciał obu terrorystów znaleziono w odległości około 200 metrów od jednostki, co świadczy, że wybuch był potężny. Słychać go było w oddalonym o kilka kilometrów obozie Babilon.
W bardzo podobnym ataku na włoską bazę w Nasiriji w listopadzie ubiegłego roku zginęło 19 włoskich żołnierzy i karabinierów. W grudniu w Karbali, w polskiej strefie stabilizacyjnej, w zamachu zginęło czterech bułgarskich żołnierzy i dwóch kolejnych Włochów. Wcześniej w ataku na polski konwój w Iraku zginął oficer. W wypadku z bronią śmierć poniósł jeszcze jeden żołnierz; kilku innych Polaków zostało też rannych w różnych wypadkach.
05:35