Z roku na rok rośnie liczba ognisk barszczu Sosnowskiego. Nasiona tej rośliny są bardzo łatwo przenoszone przez człowieka, dlatego gatunek ten wyraźnie się rozprzestrzenia - wskazuje dr Janusz Mazurek z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.
Barszcz Sosnowskiego to jedna z najbardziej toksycznych roślin w Polsce. Zetknięcie z nią jest szczególnie niebezpieczne w upalne dni.
W jej soku i olejkach eterycznych występują substancje toksyczne, które pod wpływem działania promieni UVA i UVB wiążą się ze skórą, powodując oparzenia II i III stopnia. Dodatkowo może powodować podrażnienia górnych dróg oddechowych, nudności, wymioty, bóle głowy oraz zapalenie spojówek.
Barszcz Sosnowskiego można spotkać w wielu miejscach - na łąkach, polach, przy drogach, a także w ogrodach, parkach czy lasach. Ta roślina pojawia się też na brzegach rzek, jezior i potoków.
Często mylony jest on z koprem lub arcydzięglem. Roślina charakteryzuje się baldaszkowatymi kwiatostanami koloru białego oraz wielkimi liśćmi. Osiąga wysokość do 4 m, a łodyga ma około 10 cm średnicy. Na łodygach i liściach barszczu Sosnowskiego znajdują się charakterystyczne włoski, które produkują toksyczną substancję.
W przypadku natknięcia się na barszcz Sosnowskiego należy zachować ostrożność. Najlepiej nie zbliżać się do niego i nie dotykać go.
Jeżeli jednak doszło do kontaktu z rośliną, trzeba niezwłocznie i dokładnie obmyć skórę wodą z mydłem i unikać ekspozycji podrażnionych miejsc na światło słoneczne, przynajmniej przez 48 godzin. Promieniowanie ultrafioletowe zwiększa stan zapalny i ryzyko powstania blizn.
Osoby, które zauważyły barszcz Sosnowskiego, powinny zgłosić to, dzwoniąc na numer alarmowy straży miejskiej bądź gminnej.
Na internetowej mapie występowania barszczu Sosnowskiego pojawiają się w całej Polsce nowe siedliska tej groźnej rośliny. Są one na bieżąco zaznaczane na portalu mapa.barszcz.edu.pl.
Z mapy wynika, że obecnie najwięcej ognisk barszczu Sosnowskiego jest w Małopolsce.
W rozmowie z PAP dr Janusz Mazurek z Katedry Ogrodnictwa Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu zwrócił uwagę, że zagrożenie barszczem Sosnowskiego z roku na rok rośnie, ponieważ gatunek ten wyraźnie się rozprzestrzenia.
Taka jest specyfika tego gatunku, że jest on silnie konkurencyjny. Przez to, że ma bardzo duże liście, powoduje zacienienie podłoża i w konsekwencji uzyskuje przewagę w swoim środowisku kosztem innych roślin - wyjaśnił.
Wskazał przy tym, że jego przemieszczanie w danej lokalizacji jest niewielkie (przyjmuje się, że jest to ok. 10 metrów rocznie), co wynika z ograniczonej możliwości rozprzestrzeniania się nasion. Z drugiej jednak strony - jak podkreślił - roślina ta tworzy coraz liczniejsze ogniska, ponieważ jej nasiona bardzo łatwo są przenoszone przez człowieka, m.in. na oponach samochodów, czy butach.
Barszcz Sosnowskiego bardzo często występuje też w pobliżu rzek i innych cieków wodnych, ponieważ jego nasiona w bierny sposób mogą być rozprowadzone wraz ze strumieniami.
Problem związany z występowaniem barszczu Sosnowskiego dotyczy obecnie całej Polski. Trafił on do Polski pod koniec lat 50. XX wieku ze Związku Radzieckiego jako roślina pastewna, przeznaczona na pasze, którą masowo wprowadzano do uprawy w PGR-ach.
Z tego co mi wiadomo, pierwsze próby z uprawą tego gatunku były przeprowadzane właśnie na terenie Wrocławia przez Ogród Roślin Leczniczych Uniwersytetu Medycznego w 1957 roku. Przyjmuje się z dużym prawdopodobieństwem, że takie były początki. (...) Zaczęto propagować uprawę tego gatunku i dopiero z czasem okazało się, że ma właściwości silnie parzące - tłumaczył. Z tego względu zrezygnowano z jego uprawy, jednak w sposób niekontrolowany zaczął się on rozprzestrzeniać.
Ekspert wskazał, że nie ma jednego właściwego sposobu walki z tą rośliną. Cały problem z występowaniem i z rozprzestrzenianiem się barszczu Sosnowskiego polega na tym, że początkowo jego poszczególne lokalizacje nie są dostrzegane. W momencie, kiedy roślina się już rozrośnie i zaczyna stwarzać problem, to automatycznie w danym siedlisku pojawia się bardzo duży bank nasion - zauważył.
Choć co roku kwitnie zaledwie ok. 10 proc. roślin, jest to wystarczające, żeby wydały bardzo dużo nasion, które spadają do gleby. Nawet jeżeli w danym roku wytnie się te rośliny, które kwitły to i tak w roku następnym w wyniku kiełkowania będą pojawiały się kolejne. Takie jest przystosowanie się tego gatunku do ekspansji na nowe siedliska - tłumaczył.
Dlatego - jak mówił - ważne jest regularne koszenie, nawet kilka razy w roku. Jednak to nie wystarczy. Dość dobrze sprawdziły się środki chemiczne, ale możliwość ich masowego stosowania jest bardzo ograniczona, szczególnie jeśli mówimy o klasycznym opryskiwaniu danej powierzchni, bo część tych środków dostaje się do gleby i dochodzi do jej skażenia. W związku z tym wprowadzono metodę, w której specjalnymi urządzeniami wstrzykuje się środki chemiczne bezpośrednio w szyjkę korzeniową. Jest to dość efektywne, tylko że uciążliwe, bo trzeba indywidualnie do każdej rośliny podejść i takie wprowadzenie zastosować - mówił dr Mazurek.
Inny sposób polega na okrywaniu roślin czarną włókniną w ich początkowej fazie rozwoju. Wówczas zostają one pozbawione dostępu do światła i giną. Funkcjonuje też sposób, aby ścinać kwiatostany, jednak trzeba to zrobić w odpowiednim momencie, czyli wtedy, kiedy są już zawiązki nasion, ale nie spadały one jeszcze do gleby - dodał.
Jak podkreślił, aby w efektywny sposób wyeliminować problem ważne jest stosowanie kilku metod jednocześnie. Dlatego tak dużą uwagę należy poświęcić temu, aby jak najszybciej wykrywać nowe ogniska, bo im szybciej zacznie się walkę, tym łatwiej będzie w dłuższej perspektywie sobie z tą rośliną poradzić - wskazał ekspert.