To jest ogromne zaskoczenie, bo to jest ostatni człowiek, o którym byśmy mogli pomyśleć, że mógł się pomylić, nieprecyzyjnie wykonać figurę - mówi gen. Gromosław Czempiński, były szef UOP oraz pilot Aeroklubu Warszawskiego o Marku Szufie, który zginął wczoraj podczas pokazów lotniczych w Płocku. "To był to świetny instruktor i akrobata" - zaznacza.
Szufa wyszkolił ogromną liczbę młodych pilotów w akrobacji, bo po prostu miał do tego smykałkę, potrafił to przekazać - mówił Czempiński. Podkreślił, że Szufa przed akrobacjami sprawdzał każdy szczegół i "dopieszczał maszynę", szczególnie silnik, tak, że za każdym razem samolot był świetnie przygotowany do pokazów.
Marek Szufa od 1979 r. był pilotem liniowym w PLL LOT, miał uprawnienia na samoloty pasażerskie An-24, Ił-18 oraz Tu-154 (w wersjach B2 oraz M), a od 1990 r. był kapitanem Boeinga 767. Na emeryturę odszedł w 2006 r. Potem założył własną firmę i latał na pokazach lotniczych.
Oprócz samolotu dwupłatowca Christen Eagle, który rozbił się w sobotę w Płocku oraz wspomnianego Curtis Jenny, na pokazy lotnicze Szufa latał też maszynami: Jak-18 (radziecki samolot szkolno-treningowy z czasów tuż po II wojnie światowej), Spitfire MK VB (słynny brytyjski myśliwiec z II wojny światowej), CSS-13 (polska wersja radzieckiego Po-2, czyli "Kukuruźnika") oraz maszynami akrobacyjnymi Extra 330 i Extra 300SX. Wiele ze swoich akrobacji nagrywał kamerą, ponad 100 filmów z popisami można znaleźć na portalu You Tube.
Do Aeroklubu Warszawskiego należało też trzech z czterech pilotów, którzy na początku czerwca zginęli w wypadku awionetek w Hiszpanii. Wśród ofiar tej katastrofy był znany architekt i pasjonat lotnictwa Stefan Kuryłowicz, jego pogrzeb ma się odbyć w poniedziałek.