"Byliśmy w bezpośredniej bliskości tego zdarzenia. Wybraliśmy akurat wejście na Kopę Kondracką. Ok. godz. 13 burza pojawiła się nie wiadomo skąd, nagle" - mówi słuchacz RMF FM pan Krzysztof, odnosząc się do tragedii w okolicach Giewontu. Piorun uderzył tam w grupę turystów. Intensywne wyładowania miały miejsce także w innych rejonach Tatr. Wiadomo, że po polskiej stronie zginęły cztery osoby, w tym dwoje dzieci.
Pan Krzysztof wybrał się z synem i bratem na Kopę Kondracką. Weszliśmy na wysokość ok. 1500 metrów, jedna, druga, trzecia chmurka, zachmurzyło się, zaczęło lekko wiać i nagle burza... To trwało moment - nie tak jak na nizinach - relacjonuje słuchacz RMF FM. Było kilkanaście wyładowań atmosferycznych, trzy na pewno były w bezpośredniej bliskości. Wtedy pomyślałem: "Boże, chyba będzie źle na Giewoncie". Niestety byłem złym prorokiem - dodaje.
Jak podkreśla pan Krzysztof, zdecydowana większość turystów wycofała się z podejścia na Kopę Kondracką, gdy tylko zauważyli gwałtowne pogorszenie pogody. Potem, na Hali Kondratowej rozmawiałem z kilkoma osobami, które mówiły, że część turystów zbagatelizowała opady i miała na tyle odwagi, by iść jeszcze w górę. To jest brak rozsądku, brak rozwagi - ocenia.
Na Hali Kondratowej była panika, ludzie przestraszeni... TOPR-owcy przystąpili do akcji, zaczął latać śmigłowiec TOPR-u. Szczerze podziwiam odwagę pilota. Pełen szacunek dla jego kunsztu - dodaje.
Będąc na Hali Kondratowej mieliśmy dwa warianty drogi do wyboru. Wszyscy turyści zaliczają Giewont. My też się zastanawialiśmy. Można powiedzieć, że opaczność zadecydowała, że skręciliśmy w lewo - podsumowuje pan Krzysztof.
Nad Tatrami przeszła dzisiaj potężna burza. Piorun uderzył m.in. w Giewont. Zginęło łącznie pięć osób, w tym jeden jeden turysta po słowackiej stronie.