Burzliwa debata w Sejmie podczas drugiego czytania projektu ustawy PiS o ochronie zwierząt, tzw. "Piątki dla zwierząt". PiS zgłosił poprawki przywracające zakaz uboju rytualnego - podczas nocnych prac komisji rolnictwa ten przepis został wykreślony. Wypracowany zostanie także mechanizm rekompensat dla przedsiębiorców, w których uderzy nowa ustawa. "Jeśli chce się eliminować cierpienie zwierząt, to musi się dać na ten cel pieniądze" - mówił Marcin Kulasek z Lewicy. Konfederacja z kolei apelowała do posłów Prawa i Sprawiedliwości, by "zerwali się ze smyczy prezesa" i sprzeciwili projektowi.
Po burzliwych wystąpieniach posłów z różnych ugrupowań Marek Suski złożył wniosek o przejście do trzeciego czytania projektu, bez odsyłania go do komisji rolnictwa. Poseł zgłosił również poprawki przywracające zapisy dotyczące ograniczenia uboju rytualnego oraz przewidujące rekompensaty dla prowadzących firmy czerpiącej z tego korzyści.
Poprawki mają dotyczyć przywrócenia zakazu uboju rytualnego, mają dawać ekwiwalent finansowy za utracone korzyści i mówić o tym, że organizacje pozarządowe będą mogły kontrolować i w wypadkach rażących odebrać zwierzęta, ale z asystą policji - podkreślił.
Posłowie PiS nie przygotowali jednak na razie żadnych konkretów w tej sprawie. Nie potrafią podać żadnych kwot, ani opisać mechanizmu rekompensat, poza tym, że miałoby to być wyrównywanie poniesionych strat oraz, że zakaz miałby obowiązywać za rok.
Sejmowa komisja rolnictwa w nocy poparła kilka poprawek do projektu noweli ustawy autorstwa PiS o ochronie zwierząt. Najważniejsza z nich to wykreślnie z projektu zapisów ograniczających ubój rytualny tylko do tego na potrzeby krajowych związków wyznaniowych, o co wnioskowała Konfederacja.
Choć rano posłowie PiS przekonywali jeszcze, że zakaz uboju został w nocy wykreślony na komisji przez pomyłkę, to później Marek Suski przyznał, że grupa posłów PiS się z tym nie zgadza. Nie, nie pomyłka. Część posłów głosowała inaczej po prostu, niż rekomendacja klubu. Myślę, że głosowali świadomie - komentuje. I jak dodaje: Nie ma tak, że wszyscy jednakowo myślą, to rzecz dopuszczalna przecież.
Szef klubu Lewicy Krzysztof Gawkowski przekonywał, że odpowiedzialność za zwierzęta powinna łączyć a nie dzielić. Ocenił jednocześnie, że na sali sejmowej padają słowa "haniebne". Osoby, które dzisiaj stają po stronie braku szacunku do zwierząt powinny się wstydzić, że są na tej sali reprezentantami narodu. Odpowiedzialność za zwierzęta jest tym samym co odpowiedzialność za ludzi. Kto tego nie wie, ten zdradza zwierzęta. Wy, panowie z Konfederacji, jesteście tam, gdzie stoją ludzie, którzy zwierzęta biją i maltretują - powiedział Gawkowski.
Każdy z was będzie płacił swoim mandatem za to, jak bardzo jesteście dzisiaj wynaturzeni, traktując zwierzęta tak, jak żadne przyzwoity człowiek, by ich nie potraktował - oświadczył. Siedzicie w tych ostatnich ławach i się śmiejecie. Śmiejecie się z losu zwierząt. Hańbą dla tego parlamentu jest to, że musimy siedzieć w tych ławach razem z wami, bo reprezentujecie ludzi bez szacunku do zwierząt - podkreślił poseł.
Gawkowski zwrócił też uwagę, że odpowiedzialność za zwierzęta to też szukanie kompromisów. Dlatego - jak przypomniał - Lewica zgłosiła poprawki, które przede wszystkim "mają dawać poczucie bezpieczeństwa przedsiębiorcom i pracownikom". Odpowiedzialność polega na tym, że nie kłócimy się na tej sali a umiemy razem rozmawiać - dodał. Podziękował jednocześnie wszystkim posłankom i posłom za nocną pracę w komisji rolnictwa nad projektem.
Posłanka Lewicy Beata Maciejewska podkreśliła w debacie, że jej klub będzie popierać propozycje wypracowane w trakcie prac w komisji rolnictwa. Ta propozycja, która dzisiaj została położona na stole jest dobrą propozycją, którą należy procedować. Złożyliśmy natomiast poprawki dotyczące dwóch kluczowych kwestii: wzmocnienia kompetencji organizacji społecznych a także rekompensat - powiedziała Maciejewska. Dodała, że rekompensaty dotyczą osób, które stracą pracę w wyniku wejścia w życie tej ustawy.
Marcin Kulasek (Lewica) dodał, że zadaniem nowoczesnego państwa powinno być eliminowanie niepotrzebnego cierpienia zwierząt. Ta ustawa to krok w dobrą stronę. Lewica niezmiennie popiera omawiany projekt ustawy. Jeśli państwo chce powiedzieć “A" to musi powiedzieć też “B". Jeśli chce eliminować cierpienie zwierząt, to musi dać na ten cel pieniądze - zaznaczył poseł.
Wskazał, że Lewica domaga się wypłaty właściwych rekompensat dla rolników, przedsiębiorców i jednostek samorządu terytorialnego. Jak uzasadniał, państwo nie może pozostawiać ich samych sobie. Państwo wyciągając pomocną dłoń do zwierząt musi też pomocną dłoń wyciągnąć do ludzi - dłoń z pieniędzmi - podkreślił Kulasek.
Poseł Grzegorz Braun z Konfederacji stwierdził, że “PiS napada na polską wieś wspólnie z postkomuną i neokomuną". Konfederacja broni jak może, złą ustawę odrzucamy, ale z ostrożności procesowej składamy poprawki - powiedział Braun, dodając że Konfederacja składała poprawki do projektu także na posiedzeniu sejmowej komisji rolnictwa w tej sprawie.
Polecam łaskawej uwadze państwa poprawkę, która gwarantowałaby - skoro już tak troszczycie się o bezpieczeństwo życia - także bezpieczeństwo życia ludzkiego, znosząc aborcję eugeniczną - mówił Braun.
Inny poseł koła Dobromir Sośnierz zaapelował do posłów PiS, by “zerwali się ze smyczy prezesa". Prezes (PiS Jarosław Kaczyński) was upokorzył tą ustawą, to jest naprawdę policzek, każąc wam przyjąć taki lewicowy punktu widzenia - oświadczył. Wyraził nadzieję, że znaczna część posłów PiS "wie, że to jest idiotyczne, co się tu wyprawia".
Zagłosujcie zgodnie ze swoim sumieniem, odrzućcie tę durną ustawę. Spójrzcie zresztą na koalicjantów - czyimi głosami chcecie to poprzeć? Bo w PiS-ie wiemy, że nie będzie większości dla tego. (...) Przyjmiecie to głosami takich ludzi jak poseł (Krzysztof) Gawkowski, który nie odróżnia ludzi od zwierząt, a jednocześnie chce mordowania nienarodzonych ludzi. Mordercy nienarodzonych dzieci będą z wami bronić życia zwierząt. Nie przeszkadza wam to, naprawdę? - zwrócił się do posłów PiS.
Inny polityk Konfederacji Robert Winnicki mówił: Dziś Jarosław Kaczyński wstał albo wstanie, nakarmi kota - myślę, że traktuje go dobrze, więc nakarmi go pełnowartościową karmą, która pochodzi z hodowli zwierzęcej. Tak, bo kotki jedzą mięso. Potem założy buty ze skóry i przyjedzie tu likwidować polskie rolnictwo. To jest stan hipokryzji, do jakiej doprowadziliście tę izbę.
Jak mówił, "to stan, w którym normalna działalność gospodarcza, na którą od 100 lat pozwala państwo polskie, jest z dnia na dzień likwidowana w imię lewicowych fanaberii". Według polityka nie chodzi tylko o przemysł futrzarski, ale o 350 tys. hodowców polskiego bydła i setki tysięcy osób utrzymujących się z drobiarstwa.
Jak mówił, nie ma żadnej moralnej różnicy, czy ktoś trzyma w odpowiednich warunkach w klatce "norkę, chomika czy węża, który zjada myszki". Doprowadzacie do jakiegoś absurdu i obłędu temat praw zwierząt - stwierdził.
Wasza ustawa jest aktem oskarżenia wobec polskiej wsi i polskiego rolnika - że nie potrafi się zajmować swoją zwierzyną, nie dba o tę zwierzynę, nie potrafi z nią żyć i jej hodować - przemawiał z mównicy lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz.
Według prezesa PSL "tą ustawą polski rząd i PiS wprowadzają embargo na polskie rolnictwo", a wejście ustawy w życie będzie oznaczało likwidację hodowli drobiu na potrzeby uboju dokonywanego według reguł religijnych.
Nie może być zgody na upokarzanie naszej historii, tradycji i kultury. Nie ma przyzwolenia w żadnym, myślę, klubie dla maltretowania zwierząt, dla łamania prawa, dla bycia bandytą wobec zwierzęcia. I takich należy ścigać, i to jest dzisiaj możliwe, tylko czy z tego się wywiązaliście? Gdzie były wasze inspekcje, gdzie jest wasza prokuratura? - zwracał się do rządzących.
Jego zdaniem projekt to “upokorzenie polskiego rolnika". Stwierdził także, że to “akt kapitulacji" PiS, które wygrało wybory na wsi. Kosiniak-Kamysz zarzucił władzy, że “oszukali, wyzyskali i odrzucili" polską wieś".
Zarzucił autorom projektu arogancję. Nie odbierajcie nam przyzwoitości i moralności w opiece nad zwierzętami. My mamy swoją wrażliwość i ona wynika też z tradycji i tego wszystkiego, w czym się wychowaliśmy, i polska wieś taka jest - apelował.
Zarzucił autorom projektu, że oznacza on likwidację branży, co w czasie koronakryzysu jest głupotą. Akt głupoty, no bo co będzie zaraz? Teraz zlikwidować tę część polskiego rolnictwa, a co za chwilę - zakaz mleka w szkołach, delegalizacja schabowego? - mówił.
Zadeklarował, że "gdyby ta ustawa nie była miszmaszem wszystkich możliwych elementów", jego klub zagłosowałby za zakazem trzymania zwierząt na użytek pokazów cyrkowych, tymczasem przy obecnym projekcie chodzi o "połączenie gospodarki, historii i tradycji".
Pierwsze czytanie projektów PiS i KO odbyło się w środę wieczorem, potem trafiły one do komisji rolnictwa i rozwoju wsi. Komisja poparła wniosek o uchwalenie przez Sejmu zmian w ustawie o ochronie zwierząt. Zdecydowała też, że z dwóch poselskich projektów ustaw (autorstwa PiS i KO) mających na celu zwiększenie ochrony prawnej zwierząt, projekt przygotowany przez PiS będzie wiodącym.
Posłowie w nieoficjalnych rozmowach przyznają, że podczas głosowań wiele było przypadkowych rozstrzygnięć, bo w czasie wielogodzinnych głosowań, politycy nie zawsze wiedzieli, nad czym głosują. Konfederacja wielokrotnie postulowała o przeprowadzenie wysłuchania publicznego w sprawie ustawy, politycy chcieli odłożyć pracę do rana, ale z sali słychać było głos jednego z posłów PiS-u, który powiedział "mamy ten projekt dzisiaj uchwalić".
W zakulisowych rozmowach posłowie partii rządzącej przyznają, że z prowadzeniem obrad nie radził sobie wiceszef komisji Kazimierz Gwiazdowski z PiS-u. Poseł chwilami nie mógł zapanować nad parlamentarzystami i niektóre poprawki poddawał pod głosowanie dwukrotnie, wielu posłów nie wiedziało nad czym głosuje. Później pojawiło się zmęczenie.
Kazimierz Gwiazdowski pod nosem wulgarnie żalił się na panujący chaos. Ku...wa. Nikt się nie słucha.
"Piątka dla zwierząt", to flagowy projekt Jarosława Kaczyńskiego, zakładający m.in. zakaz hodowli zwierząt futerkowych oraz ograniczenie uboju rytualnego. Temu sprzeciwiają się rolnicy i hodowcy, których przed siedzibą partii rządzącej przy ul. Nowogrodzkiej zgromadziło się w środę kilka tysięcy.
Demontujący przeszli pod Sejm, do środka weszła jedynie delegacja. Lider Agrounii Michał Kołodziejczak powiedział, że obrady sejmowe nie zostały przerwane, w związku z czym nikt nie wysłuchał postulatów delegacji.