Bez zgody dowódcy operacji, policjanci zabezpieczający marsz narodowców w Warszawie użyli broni gładkolufowej - dowiedział się reporter RMF FM. Chodzi o zajścia w okolicach Ronda gen. Charles'a de Gaulle'a, kiedy zaatakowano funkcjonariuszy. Policjanci użyli wtedy gumowych kul. Jedna z nich przypadkowo zraniła fotoreportera.
O użyciu broni gładkolufowej zdecydował dowódca pododdziału zaatakowanego przez agresywną grupę demonstrantów. Zrobił to, mimo że dowódca operacji zezwalając na używanie wszystkich środków przymusu bezpośredniego, zastrzegł, że broń gładkolufową można wykorzystywać tylko na jego rozkaz.
Jak usłyszał reporter RMF FM, zaatakowani policjanci mieli poczuć, że ich życie i zdrowie są zagrożone. Wtedy bez rozkazu można używać gumowych kul.
Część rozmówców RMF FM - wysokich rangą funkcjonariuszy - twierdzi jednak, że policjanci mogą mieć kłopoty. Ich zachowanie może zostać ocenione jako nadużycie.
Trwa wyjaśnianie, czy podczas interwencji, wystarczyłyby pałki i miotacze gazu pieprzowego. Użycie przez funkcjonariuszy broni, może wynikać między innymi z nienależytego wyszkolenia - stwierdził jeden z oficerów.
W związku z przestępstwami po środowym Marszu Niepodległości zatrzymano dotychczas 36 osób; wystawiono także ponad 260 mandatów, do sądu trafiło 420 wniosków o ukaranie - powiedział w czwartek rzecznik Komendy Stołecznej Policji nadkom. Sylwester Marczak. Dodał też, że rannych zostało 35 policjantów, a łącznie zatrzymano ponad 300 osób.