"Zostałem po to stworzony, żeby dawać ludziom radość. To czynię i będę czynił do ostatniej chwili mojego życia" - mówi Mariusz Czajka, gość podcastu Radia RMF24 "Co u nich słychać?". Kuba Śliwiński zaprosił do szczerej rozmowy aktora znanego z wielu ról, a także wielu twarzy, którym udzielał głosu. Jak wspomina wcielanie się w Robochłopa albo Kaczora Donalda? Pomimo licznych występów komediowych, tak naprawdę niedawno skończył się trudny okres w jego życiu.
Mariusz Czajka w rozmowie z Kubą Śliwińskim opowiada o swojej karierze aktorskiej. W marcu, który właśnie się skończył, zagrałem 31 przedstawień, także nie ma nudy. Gram tego naprawdę dużo i realizuję się. Jestem spełnionym artystą w stu procentach - mówi aktor.
Chociaż w tym momencie Czajka nie pojawia się zbyt często w filmach i telewizji, to - jak zaznacza - spełnia się zawodowo na scenie. Gram w sześciu tytułach, mam w trzech zastępstwa, a resztę gram na okrągło sam i nie żałuję, bo po to się wyuczyłem tego zawodu, żeby grać. W tym zawodzie nie idzie się na emeryturę, bo w przyszłym roku mógłbym pójść. Tu się gra dopóki się pamięta tekst i póki się stoi na nogach. To jest taki zawód, że gra się do samego końca - podkreśla gość podcastu Radia RMF24.
Aktor doczeka się wkrótce odsłonięcia swojej gwiazdy w Alei Gwiazd pod Teatrem Studio Buffo w Warszawie. 34 lata czekałem na tę gwiazdę i się doczekałem, także będę już teraz chodnikowym artystą. (...) To jest taka rzecz, która cieszy mnie bardzo - mówi z dumą Czajka.
Aktor opowiada o tym, jak udało mu się skończyć z nałogiem dotykającym wiele osób w jego branży. Przyznaję bez bicia, że w tym zawodzie popija się alkohol. Żyjemy w kraju, gdzie dzieci już nawet piją. Jak pierwszy raz wypiłem alkohol, miałem niecałe 13 lat - opowiada gość podcastu "Co u nich słychać?".
Rok temu pożegnałem się z alkoholem i jestem szczęśliwy z tego powodu. Alkohol przede wszystkim szkodzi zdrowiu. Są trzy czynniki, które zabijają polskie społeczeństwo: papieroski, alkohol i kawusia. To są te trzy rzeczy, które ludzie na czczo najczęściej biorą i to po prostu zabija ludzi. Ja tych rzeczy nie używam, czuję się świetnie, biorę witaminy, ćwiczę i gram dalej - mówi z uśmiechem Czajka.
Sytuacja, która skłoniła go do takiej postawy, ma swoje dość drastyczne korzenie.
Zatrułem się i wylądowałem w szpitalu. Lekarze mnie pytali, czy ja piję alkohol i ile go piję. Powiedzieli mi, że gdybym nie przyszedł do szpitala, to rano bym się już nie obudził. Przestraszyłem się i dostałem informację, a jak ją dostaję od organizmu, to ja ich słucham. W związku z tym odstawiłem z dnia na dzień. Po prostu odstawiłem, bez żadnej dyskusji i bez żadnej tęsknoty. (...) Gorąco polecam, szczególnie tym, którzy nadużywają - mówi aktor.
Na dużym i małym ekranie gość podcastu najczęściej dostawał role, które były raczej drugoplanowe lub trzecioplanowe. Bardzo się cieszę, bo to są bardzo wdzięczne klimaty, na których się można skupić i zrobić z tego perłę - mówi aktor.
Szczególnie dobrze wspomina swoje epizodyczne role w serialu "Świat według Kiepskich". Zagrałem tam w pierwszej edycji w 20 odcinkach. Cudnie się bawiłem, bo to była zabawa fantastyczna - mówi Czajka.
Wśród swoich ulubionych ról wyróżnił Robochłopa. Było to coś genialnego po prostu. To jest jak z tym kranikiem, oni wrzucali mi tutaj ziemniaki, a ja przetwarzałem to na tę gorzałę. Genialna rola i bawiłem się cudnie. (...) Bardzo przemiła ekipa, cudna praca, mnóstwo śmiechu - wspomina z uśmiechem aktor.
W czasach początków serialu główna obsada spotykała się z wyśmiewaniem przez innych aktorów. W jednej z takich sytuacji Krystyna Feldman, odgrywająca serialową "Babkę", chciała zrezygnować z roli.
W pewnym momencie poszła podobno do reżysera poprosić o wykreślenie i Babkę wysłali na księżyc. (...) Później przyszedł czas płacenia rachunków, zajrzała na konto i przyszła do reżysera. Powiedziała: "czy ja mogłabym z tego księżyca już wrócić?" - opowiada Czajka.
Bardzo trudnym okresem w życiu aktora była pandemia Covid-19. Straciłem wtedy 200 przedstawień. Nie miałem prawie za co jeść. Żyłem już z renty mojej mamy, która była umierającą osobą. Miała tam 1600 zł jako nauczycielka emerytowana. (...) w związku z tym musiałem się nią zajmować, a już była wtedy osobą leżącą - mówi Czajka.
Mieszkam na 8. piętrze, miałem nawet ochotę skoczyć z tego okna w pewnym momencie, ale jakoś wytrzymałem i potem nagle wszystko się zmieniło. Moja mama zmarła i moje życie zaczęło kwitnąć. Dostałem rolę w serialu. Wszystko zaczęło się układać. W zeszłym roku wygrałem sprawę z bankiem o franki szwajcarskie, gdzie (...) groziło mi bankructwo. Praktycznie byłem na granicy stracenia wszystkiego, co posiadam. W zeszłym roku wygrałem sprawę, sprzedałem nieruchomość, jakby całe moje życie się przewartościowało i wszystkie problemy skończyły się - opowiada gość podcastu.
Ja nie jestem materialistą i wiem, że na tamten świat jedyną rzeczą, którą zabierzemy, to jest miłość. Z tym się rodzimy i z tym umieramy. (...) Nigdy w życiu pieniądze nie były dla mnie celem. Dla mnie celem jest raczej śmiech, radość, spełnienie się wewnętrznie i dawanie radości. Wiem w tej chwili, że to jest moje przeznaczenie. Zostałem po to stworzony, żeby dawać ludziom radość. To czynię i będę czynił do ostatniej chwili mojego życia - mówi Czajka.
Swoją pierwszą rolę aktor odegrał w ognisku teatralnym przy Teatrze Ochoty.
Mając niecałe 15 lat, dostałem od razu rolę w przedstawieniu "Sen nocy letniej" Szekspira. Dostałem tam rolę Demetriusza, czyli kochanka romantycznego, co było wbrew mojej naturze, bo ja myślałem, że dostanę prostaczka. Zostałem kochankiem, biegałem za Heleną po lesie. (...) Później zdałem do szkoły teatralnej i po niej zrobiliśmy przedstawienie "Złe zachowanie", które było wielkim sukcesem. To był początek tej całej zabawy - wspomina Czajka.
"Złe zachowanie" było przedstawieniem dyplomowym w Teatrze Ateneum, które otworzyło możliwość kariery również na ekranie. Wraz z reżyserem, Andrzejem Strzeleckim, aktor uczestniczył później w programie kabaretowym, który emitowano w telewizji podczas Sylwestra.
Wygłupiałem się tam okrutnie, wychodziłem spod stołu i Strzelecki mówił: "A to jest Manio, Manio jest naszym kolegą", itd. Ja robiłem z siebie kretyna z pełną świadomością, bo uwielbiałem się wygłupiać, miałem silne ADHD w tamtych czasach. Okazało się, że po tym programie puszczonym w Sylwestra przyszły listy do telewizji z niepokojem i wręcz protestacyjne, że "jak można wziąć ze szpitala chorego człowieka i robić sobie z niego jaja". To były listy, jedne z lepszych recenzji, jakie można było dostać - opowiada Czajka.
Gość podcastu sporą część kariery rozwinął również w dubbingu. W pewnym momencie pretendował o rolę Kaczora Donalda, w którego wcielił się wcześniej na scenie, w ramach przedstawienia "Złe zachowanie".
Przyjechał pan z Disneylandu, specjalista. (...) Miał słuch absolutny i mówi: "tutaj trochę za dużo echa, tutaj trochę ciszej i niech pan coś powie. O to dobrze, to pan może grać". Wygrałem w ten sposób casting właśnie - wspomina aktor. Rolę przejął później Jarosław Boberek, kiedy Czajka przygotowywał się do wystawienia musicalu "Metro" na Broadway’u.
Pomimo tego aktor posiada inną, stałą dubbingową rolę. Do dzisiaj gram mistrza Yodę w Gwiezdnych Wojnach. W związku z tym mam tam swoje gniazdko i się realizuję - mówi Czajka.
Wcielił się również w inne postacie, w tym m.in. Hrabiego Olafa z filmu "Lemony Snicket: Seria niefortunnych zdarzeń" oraz tytułowego bohatera programu "Hugo". W związku z tym dzieci, a nawet córki aktora prosiły go o odgrywanie ról. "Tak zrób Kaczora, zrób Goofiego". (...) Z cierpliwością kwakałem i odgadywałem tam co mogłem. Do dzisiaj dzwoni do mnie taka córka koleżanki i mówi: "Wujek, wujek, zrób mi Goofiego albo zrób mi Yodę" - mówi z uśmiechem Mariusz Czajka.
Opracowanie: Natasza Pankratjew.