To nie konflikt z ochroniarzem był powodem tragedii w jeleniogórskiej filharmonii. Podejrzany o zabójstwo dwóch osób Michał M. chciał się spotkać z młodą harfistką, która przyjechała na koncert z Warszawy. Zobaczył ją dzień wcześniej - pisze "Gazeta Wyborcza". Do makabrycznej zbrodni doszło w ubiegłym tygodniu.
Policjanci, którzy znaleźli ciała: 27-letniej Victorii J. i 60-letniego Pawła K., mówią krótko: to była rzeź. Ochroniarz zginął od uderzeń w głowę zadanych najprawdopodobniej młotkiem. Victoria J. została uduszona. Jej ciało było skrępowane i zakneblowane. Kiedy znaleźli ją funkcjonariusze kobieta miała na twarzy poduszkę. Przed zamordowaniem Michał M. prawdopodobnie próbował ją zgwałcić. Mężczyzna był zatrudniony w filharmonii od 3 lat jako pracownik techniczny. Nadużywał alkoholu i nie unikał awantur. Kiedy jeszcze mieszkał we Wrocławiu był notowany przez policję.
"Gazeta Wyborcza", twierdzi, że Michał M. często sypiał w pokojach gościnnych filharmonii, bo "jak pochlał, to jego kobieta do domu go nie wpuszczała. Wszyscy o tym wiedzieli, dyrektorka też. Nawet panienki tam sprowadzał, bo to straszny pies na baby był" - twierdzi jeden ze świadków. Mężczyzna miał być też uzależniony od hazardu. Przegrywał mniejsze i większe kwoty na automatach w barze obok filharmonii. Feralnej nocy również pił a potem grał. Po północy, wszedł do budynku filharmonii. Początkowo informowano, że motywem podwójnego morderstwa mogła być zemsta na pracowniku ochrony. Kobieta miała być przypadkową ofiarą.
29-latek podejrzany o zbrodnię trafił do tymczasowego aresztu. Wcześniej usłyszał zarzuty. Z informacji prokuratury wynika, że przyznał się do winy. Złożył wyjaśnienia, ale twierdził, że nic nie pamięta.