Senat miał wybrać 36 ławników Sądu Najwyższego. Na ich stanowiska zgłosiło się tylko 19 kandydatów. Wybrano 13 osób, ale dwie już zrezygnowały. Jako powód podają polityczny spór wokół Sądu Najwyższego i fakt, że wyboru dokonała tylko jedna partia. Do Sądu Najwyższego wpłynęło kolejne, drugie pismo z rezygnacją osoby, wybranej przez Senat. Tydzień temu ukazało się obwieszczenie Marszałka Senatu o dokonanym wyborze - już wtedy swoją rezygnację złożyła pierwsza z wybranych przez Senat 13 osób.
Obie niedoszłe ławniczki jasno stwierdzają, że przyczyną ich decyzji jest spór polityczny wokół Sądu i związane z tym wątpliwości, czy ich praca nie miałaby charakteru politycznego.
"Dokonanie wyboru ławników przez - jak się okazało - jedno stronnictwo polityczne obiektywnie naraża mnie na zarzut braku niezależności i apolityczności, niezbędnych do sprawowania tej funkcji" - napisała w skierowanym do Marszałka Senatu i Pierwszej Prezes Sądu Najwyższego już 2 lipca wybrana przez Senat Małgorzata Kuśmierczyk - Balcerek. Ławniczka zapowiedziała, że rezygnuje z objęcia tej funkcji i złożenia ślubowania przed Pierwszym Prezesem SN.
PRZECZYTAJ OŚWIADCZENIE MAŁGORZATY KUŚMIERCZYK-BALCEREK
Anna Kuć z kolei pisze, że "przystępując do wyboru na funkcję ławnika nie miała zamiaru uczestniczyć w sporze o Sąd Najwyższy, "ani stawać po stronie jakiejkolwiek partii politycznej". Ona również, "w związku z narastającym sporem politycznym oraz kontrowersyjnymi zmianami w ustawie o Sądzie Najwyższym" informuje, że zrzeka się funkcji ławnika Sądu Najwyższego. Zapowiada też, że nie przystąpi do ślubowania.
PRZECZYTAJ OŚWIADCZENIE ANNY KUĆ
Zachowania wybranych już ławników stawiają w bardzo trudnej sytuacji autorów ustawy o SN, zapewniających o społecznym poparciu dla uczestnictwa ławników w pracach Sądu Najwyższego. Po pierwsze - trudno mówić o poparciu, jeśli na 36 miejsc zgłasza się tylko 19 chętnych. Po drugie - jedna trzecia z nich nie spełnia wymogów formalnych albo z jakichś innych względów nie zostaje wybrana. Po trzecie zaś - nawet wśród 13 wybranych istnieją poważne wątpliwości, co do charakteru ich misji, na tyle istotne, by się jej mimo przejścia procedury wyboru - nie podjąć. Temu ostatniemu, jak wynika ze złożonych przez rezygnujące ławniczki oświadczeń - winne są nie one i nie sąd, ale sami rządzący.