Amico fidato, czyli zaufany przyjaciel - tak właśnie Jan Paweł II nazywał kardynała Josepha Ratzingera, dziś papieża Benedykta XVI.

Po raz pierwszy spotkali się podobno na Soborze Watykańskim II. Na początku lat 60. Ratzinger doradzał wówczas kardynałowi z Kolonii, Wojtyła był już biskupem i pracował nad konstytucją duszpasterską o Kościele we współczesnym świecie. Niektórzy papiescy biografowie, a wśród nich jeden z bardziej znanych, Georg Weigel, twierdzi, że osobiście zetknęli się dopiero na konklawe tuż po śmierci papieża Pawła VI, w 1978 roku. Ale od czterech lat wymieniali się książkami. Obaj nosili już wówczas kardynalskie birety i mieli podobne spojrzenie na otaczającą ich rzeczywistość. Między 51-letnim Ratzingerem i starszym o siedem lat Wojtyłą nawiązała się nić sympatii. Późniejszy polski papież „odkrył w Ratzingerze tę samą głęboką ortodoksję, która i jego cechowała, połączona z pierwszorzędnym wykształceniem teologicznym” - pisał w wydanej rok temu książce o Benedykcie XVI, watykanista John L. Allen Jr.

Kardynał Ratzinger odegrał znaczącą rolę przy wyborze Wojtyły na Stolicę Piotrową. Po śmierci Jana Pawła I, który rządził Kościołem zaledwie 33 dni, kardynałowie, a wśród nich także Ratzinger szukali godnego następcy, ale trudno im było osiągnąć kompromis. Żaden z dwóch włoskich pretendentów do Piotrowego tronu nie był w stanie zdobyć większości głosów. Zapadła decyzja, by wybrać papieża spoza Włoch. Na liście nazwisk obok Polaka Wojtyły pojawił się też Niemiec Ratzinger, ale - jak pisze Allen – „zbyt mocno obciążała go opinia teologa”. On sam najwyraźniej nie zabiegał o papieski urząd - wolał, by przejął go polski kardynał. Wraz z austriackim hierarchą Franzem Koenigiem, prowadził intensywną kampanię przede wszystkim wśród niemieckich purpuratów, na rzecz wyboru Polaka. Kampanię, jak się później okazało, skuteczną. Od tego czasu losy Jana Pawła II i kardynała Ratizngera splotły się na dobre.

Łączyło ich sporo. Lokalne pochodzenie i działalność naukowa, przede wszystkim zaś dramatyczna przeszłość z czasów młodości - bolesne zetknięcie się z totalitaryzmami: nazizmem i komunizmem. "W młodości obaj ci papieże, choć na przeciwnych frontach i w odmiennych sytuacjach, musieli poznać barbarzyństwo II wojny światowej i bezsensowną przemoc człowieka wobec drugiego człowieka, narodów przeciwko innym narodom” - porównywał losy swoje i swojego poprzednika Benedykt XVI.

Dwa lata po wyborze, polski papież mianuje niemieckiego kardynała prefektem najważniejszej watykańskiej Kongregacji Nauki Wiary. Joseph Ratzinger staje się jednym z jego najbardziej zaufanych i najbliższych współpracowników. „Trwał przy nim jako strażnik kontrolujący wielką dynamikę Karola Wojtyły, jego odwagę i szczodrość” - wspominał w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” kardynał Zenon Grocholewski, prefekt Kongregacji Wychowania Katolickiego, który wraz z kardynałami Sodano i Ryłko, będzie towarzyszyć Benedyktowi XVI podczas jego pierwszej pielgrzymki, pielgrzymki do Ojczyzny jego poprzednika - do Polski. Jan Paweł II i kardynał Ratzinger spotykali się co tydzień. Razem przygotowywali papieskie dokumenty. Rozmawiali ze sobą po niemiecku, a gdy ten język im się znudził, przechodzili na włoski. W szczerym wywiadzie-rzece zatytułowanym „Sól ziemi”, przeprowadzonym przez niemieckiego dziennikarza Petera Seewalda, dzisiejszy papież opowiada, że razem z Janem Pawłem II wzajemnie korygowali swe poglądy. Unika sformułowania różnicy zdań. „Nigdy jednak nie odmówiłem papieżowi swej zgody” - przyznaje. „Stał przy nim i często wtrącał jakieś „ale”, „a może by”. Lecz kiedy Papież powziął decyzję, starał się zrozumieć jego racje, dojrzewał do nich i stawał się żarliwym wyznawcą” - wspomina kardynał Grocholewski. „Często się różnili, ale z wielkim szacunkiem, w duchu braterstwa” - opowiadał z kolei rzecznik Watykanu Joaquin Navarro-Valls.

Po śmierci Jana Pawła II Benedykt XVI wspominał i wspomina go przy każdej okazji. Wywołuje niepohamowaną burzę oklasków i entuzjazm, ilekroć podczas spotkania z wiernymi wypowiada imię swojego „umiłowanego i nieodżałowanego” poprzednika. "Po wielkim papieżu Janie Pawle kardynałowie wybrali mnie, zwykłego i skromnego pracownika winnicy pańskiej” - mówił tuż po swoim wyborze na Stolicę Piotrową. Wydawało mu się - wyznał podczas mszy na zakończenie konklawe - że trzyma mnie mocno za rękę, że widzę jego uśmiechnięte oczy i słyszę jego słowa skierowane w tej chwili szczególnie do mnie: nie lękaj się”.

Benedykt XVI uczynił jeszcze jeden krok, potwierdzający wielką więź, jaka łączyła go z wielkim poprzednikiem. 13 maja ubiegłego roku zaledwie 41 dni po śmierci polskiego papieża, w 24. rocznicę zamachu na jego życie, ogłosił rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego Jana Pawła II. Jego decyzja była olbrzymim, ale i bardzo oczekiwanym zarówno przez duchownych, jak i wiernych, zaskoczeniem. Zgodnie z prawem kanonicznym wszelkie procedury związane z wyniesieniem kandydata na ołtarze można rozpocząć dopiero po 5 latach od jego śmierci. W przypadku Jana Pawła II jego następca postanowił skrócić ten okres do minimum. I to - jak sądzę - nie tylko z powodu wezwań wiernych, którzy krzyczeli w Watykanie Santo Subito!

Agnieszka Milczarz, RMF FM Rzym