Kamil Durczok nie trafi do aresztu – zdecydował sąd w Piotrkowie Trybunalskim. Znany dziennikarz jest podejrzany m.in. o sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym i kierowanie samochodem w stanie nietrzeźwości.
Po wyjściu z sali sądowej Kamil Durczok wydał krótkie oświadczenie. To są dla mnie bardzo trudne dni. Mam pełną świadomość tego, że to, co się wydarzyło jest karygodne. Ani przez moment nie zaprzeczałem faktom, które zgromadziła w tej sprawie policja i prokuratura - powiedział dziennikarz. Przeprosił też wszystkich tych, którzy w niego wierzyli i ufali mu.
Obrońcy Durczoka, adwokaci Michał Zacharski i Łukasz Isenko przyznali, iż są zadowoleni z decyzji sądu. Jak podkreślali, co innego jest prowadzenie pojazdu pod wpływem alkoholu, a co innego sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym.
Według sądu nie ma dużego prawdopodobieństwa popełnienia tego cięższego przestępstwa. I to jest to, na co obrona wskazywała od samego początku. W związku z tym to jest dzień wielkiego triumfu sprawiedliwości nad tym - co można nazwać - pastwieniem się nad naszym klientem przez media w ostatnich dobach - mówili.
Obrona poinformowała, że nie jest wykluczone, iż Durczok podda się dobrowolnie karze, jeżeli będzie porozumienie z przedstawicielem prokuratury.
W miniony piątek na drodze krajowej nr 1 pod Piotrkowem Trybunalskim, 51-letni Kamil Durczok wziął udział w kolizji. Do zdarzenia doszło ok. godz. 12.50 na remontowanym odcinku drogi. Kierując samochodem BMW w kierunku Katowic, najechał na pachołki oddzielające pasy ruchu. Następnie jeden z pachołków uderzył w auto nadjeżdżające z przeciwka. Nikt z uczestników kolizji nie ucierpiał.
Okazało się, że dziennikarz miał 2,6 prom. alkoholu w wydychanym powietrzu.
Mężczyzna trafił do policyjnej izby zatrzymań. W niedzielę został przewieziony do piotrkowskiej prokuratury rejonowej, gdzie zostały mu przedstawione zarzuty.