Dwie godziny trwało przesłuchanie Jarosława Kaczyńskiego w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie. Prezes PiS zeznawał w charakterze świadka w sprawie dotyczącej jego listu do ówczesnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Chodziło o wydawanie pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości.

Po przesłuchaniu Jarosław Kaczyński wyszedł bocznymi drzwiami i nie odpowiadał na pytania dziennikarzy.

Prokuratorzy chcieli zapytać Kaczyńskiego o list, który wysłał do Zbigniewa Ziobry - informował nasz dziennikarz.

List ten mieli odnaleźć podczas przeszukania w mieszkaniu byłego ministra sprawiedliwości funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

W korespondencji prezes Prawa i Sprawiedliwości miał zakazać politykom Suwerennej Polski korzystania z pieniędzy Funduszu Sprawiedliwości (FS) w trakcie kampanii wyborczej.

W piśmie ostrzegał, że nadużycia w korzystaniu z FS mogą przynieść fatalne skutki wizerunkowe, a także stanowić problem przy rozliczaniu kampanii wyborczej.

Śledczy z Prokuratury Okręgowej w Warszawie wysłali szefowi PiS wezwanie na świadka. Mieli go pytać o powody tej korespondencji do ówczesnego ministra sprawiedliwości, a także o wiedzę na temat ewentualnych nadużyć.