3 maja zapisał się w historii Polski jako wyjątkowo ważny dzień. Dzień uchwalenia pierwszej konstytucji. Drugiej na świecie, pierwszej w Europie. Wielu z nas kojarzy ten fakt z lekcji historii oraz śpiewanych pieśni, takich jak „Witaj majowa jutrzenko” lub „Polonez trzeciego maja”. Ile prawdy historycznej możemy wyczytać z tekstów tych utworów? Analizowaliśmy to wspólnie z nauczycielem IV LO w Krakowie, laureatem nagrody im. Tadeusza Słowikowskiego za wybitne osiągnięcia w nauczaniu historii i popularyzację tego przedmiotu, Robertem Pletnią oraz dyrektorem Biblioteki Polskiej Piosenki, popularyzatorem patriotycznego śpiewania Waldemarem Domańskim.
Gdyby uczyć się historii z pieśni, można by było wyciągnąć wnioski, że uchwaleniu Konstytucji 3 Maja towarzyszyła powszechna radość i pełna zgoda całego narodu. Rzeczywistość była bardziej skomplikowana.
W sensie prawnym raczej uchwaliła to mniejszość, nawet patrząc na twarde dane. Na 500 posłów i senatorów było obecnych w chwili uchwalenia 182, z czego 110 głosowało za, 72 było przeciw. W tym kontekście oczywiście nie była to absolutnie wola większości sejmowej - tłumaczy historyk Robert Pletnia.
Sejm zwołano na 5 maja, ale część zwolenników uchwalenia konstytucji była powiadomiona o tym, aby przybyć wcześniej.
Ten 3 maja o mały włos byłby 5 maja, bo tak naprawdę na 5 maja zapraszano. To wtedy ogłoszono, że będzie debata na temat konstytucji. Tymczasem spodziewając się stronników moskiewskich, których żeśmy zawsze mieli w historii, poszły tajne informacje do tych, co trzeba i ci przyjechali 3 maja - opowiada Waldemar Domański.
Potem decyzję Sejmu potwierdzano w sejmikach i to także nie była powszechna praktyka.
To było nietypowe, zupełnie tak, jak w ogóle całe te wydarzenia. Tak naprawdę oni nie musieli tego zrobić. Tylko rzeczywiście było takie poczucie, że to taki trochę zamach stanu. Tak też czasem określa się przyjęcie Konstytucji 3 Maja w naszej historiografii. Natomiast potem było coś takiego jak zaręczenie wzajemne Obojga Narodów, to był akt wykonawczy do konstytucji i on już został przyjęty bez większych problemów - opowiada Robert Pletnia.
Kolejną sprawą, która nawet w tekstach pieśni przybiera niejednoznaczny obraz, jest postać króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Z jednej strony autorzy słów wiwatują na jego cześć, z drugiej piszą o "gnuśności, która w jego rękach spała". Warto pamiętać, że pieśni to nie kroniki historyczne, a bardziej propagandowe materiały. Jednak i samą postać ciężko jednoznacznie ocenić.
Ci nasi władcy, łącznie ze współczesnymi, wszyscy mają wady. Czasami są to wady nie do przyjęcia, a czasami to jest prawie to, co byśmy chcieli. Tak samo było z królem Stasiem. Jednocześnie był to człowiek światły, ale i próżniaczy - ocenia Waldemar Domański.
Jak każda postać historyczna, bardziej wybitna jest to również postać bardzo niejednoznaczna. Został królem, ponieważ tego chciała Katarzyna Wielka. Trzeba powiedzieć sobie jasno, że król w sensie ustrojowym był dość słaby już wtedy w Rzeczpospolitej, ale jeszcze jego pozycję osłabiało to, że był praktycznie zależny w sensie polityki zagranicznej od Rosji. On próbował swoja pozycję dyplomatycznie wzmacniać. Natomiast katastrofą zakończył się pierwszy etap reform tuż po jego elekcji - mówi historyk Robert Pletnia.
Zawiedzie się, kto będzie szukał w Konstytucji 3 Maja prawdziwej wolności dla obywateli. Choć słowa "obywatel" pobrzmiewają w pieśniach, to równie mocno brzmią też "wszystkie stany". Konstytucja nie znosiła podziału społeczeństwa, tkwiła mocno w sarmackiej mentalności i pewnie dlatego została w ogóle przez szlachtę przyjęta. Co nie oznacza, że w ramach tej sarmackiej rzeczywistości nie przedstawiała rozwiązań na ową miarę bardzo światłych i rewolucyjnych. Odbierała przywileje tzw. "gołej szlachcie", która i tak była marionetką w rękach magnatów, a nobilitowała mieszczaństwo.
Mieszczanie dostali bardzo dużo praw, chociaż stan mieszczański i stan szlachecki zostały. Przede wszystkim mieszczanie mogli łatwiej uzyskiwać nobilitacje, czyli zostawać szlachcicami. Sami mieli dostęp do urzędów, mieli dostęp do stopni oficerskich i co jest też bardzo istotne, nie można było ich uwięzić bez wyroku sądowego, czyli nietykalność osobista - mówi historyk.
Dodaje także, że zyskali i chłopi. Choć nie tak jak mieszczanie, to jednak zbudowano podwaliny traktowania i ich z szacunkiem. Do tej tradycji odwoływano się później.
To po prostu było coś, co nas wybiło wtedy w całej Europie na czołówkę światłych państw. I dlatego jest to dla nas taki rodzaj dumy, bo byliśmy państwem nowoczesnym, chcieliśmy być państwem nowoczesnym - komentuje dyrektor Biblioteki Polskiej Piosenki.
Ocena Konstytucji 3 Maja jest bardzo trudna. W czasie, którym została uchwalona, możliwe, że zaostrzyła i przyspieszyła reakcje zaborców. Po niej nastąpiły kolejne zabory, bowiem sąsiednie państwa obawiały się odrodzenia siły polskiej państwowości.
Dużo historyków, nawet bardzo wybitnych, twierdzi, że to właśnie przyspieszyło, że to była taka prowokacja, przyczyna tego, że Katarzyna Wielka uznała, że już się nie da nad Polską zapanować - mówi Robert Pletnia.
Historyk spekuluje, że przyczyniła się ona do wzmocnienia Rewolucji Francuskiej, a w konsekwencji umożliwiła pojawienie się postaci Napoleona.
Są takie teorie - aczkolwiek warto pamiętać, że my historycy zajmujemy się tym co było, a nie co by mogło być - niemniej jednak są takie teorie, że odciągnęło to siły pruskie i rosyjskie od Rewolucji Francuskiej, która przechodziła wtedy swój krytyczny moment. Czy Polska ginąc ocaliła Francję? To dyskusyjne, ale na pewno pomogła - mówi Pletnia.
Przez lata 3 maja pełnił dla polskich patriotów niezwykle ważną funkcję. Obchody wznawiano za każdym razem, gdy odradzała się polska państwowość, gdy pojawiały się choćby okruchy wolności.
To był wielki zryw, to udowodnienie, że Polska jest w awangardzie światowych przemian. Druga konstytucja po amerykańskiej to było coś, to miało uratować państwo polskie. Ta konstytucja miała uregulować to wszystko, co się stało po czasach saskich - dodaje Waldemar Domański.
Nie bez powodu to właśnie pieśni opiewające to wydarzenie funkcjonują w zbiorowej pamięci do dziś. Warto pamiętać, że te pieśni to bardziej świadkowie historii, niż kronikarze. Pisano w tekstach to, co miało zapisać się w zbiorowej świadomości. Nawet jeśli więcej było w nich propagandy i bardziej uczą one patriotyzmu niż historii, są pewnym dokumentem wydarzeń tamtych chwil. I umiejętnie odczytane pokazują troszkę historycznych faktów.