Donald Tusk chce zwołania we wtorek pilnego posiedzenia Sejmu. Posłowie mieliby na nim głosować nad ratyfikacją Traktatu Lizbońskiego – dowiedział się reporter RMF FM Mariusz Piekarski. Premier zamierza przekonać do tego pomysłu marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego.
Z kolei jutro premier chce przedstawić prezydentowi siedem prawnych ekspertyz, z których wynika, że propozycje głowy państwa w tej sprawie są niekonstytucyjne. Donald Tusk będzie więc domagał się, by prezydent wycofał z Sejmu projekt swojej ustawy. Według premiera tylko rządowy projekt - i żaden inny - może być podstawą do ratyfikowania traktatu.
Premier ma ponoć nie prowokować prezydenta, ale stanowczo domagać się, by z sejmu wycofał swój projekt. W zamian, propozycją prestiżowego wyjścia z sytuacji dla głowy państwa ma być powtórzona oferta sejmowej uchwały zawierającej wszystkie obawy głowy państwa i PiS.
Premier poinformuje też Lecha Kaczyńskiego, że będzie gotowy do organizacji referendum, gdyby PiS nie poparło w Sejmie rządowego projektu.
Jak dowiedział się reporter RMF FM prezydent usłyszy, że to ostateczna propozycja i PO nie zamierza dalej zwlekać. Tusk chce zaryzykować głosowania w Sejmie już we wtorek.
Spotkanie prezydenta Lecha Kaczyńskiego z premierem Donaldem Tuskiem odbędzie się jutro w samo południe. Premier mówił wcześniej, że ma nadzieję na pozytywne rozwiązanie kwestii traktatu: Sygnały płynące z Pałacu Prezydenckiego i z klubu PiS wskazują, że stanowisko ewoluuje pozytywnie i mam nadzieję, że będzie ewoluowało dalej do dobrego finału.
Słuchając premiera, można odnieść wrażenie, że spotkanie z prezydentem będzie przełomem. Jednak ze słów posłów Platformy i szefa klubu Zbigniewa Chlebowskiego wynika, że szanse na porozumienie są mizerne, by nie powiedzieć żadne. Chyba, że prezydent wycofa swój projekt.
Gdy Tusk umówił się na spotkanie z prezydentem, w tym samym mniej więcej czasie Chlebowski pokazywał ekspertyzy prawników, że projekt prezydenta jest niekonstytucyjny: Sprawa została przesądzona moim zdaniem jednoznacznie. Kształt ustawy ratyfikacyjnej musi być tylko i wyłącznie w wersji przygotowanej przez rząd premiera Donalda Tuska. A więc bez pomysłów i poprawek PiS i prezydenta, a jedyny kompromis możliwy według Platformy, to przyjęcie sejmowej uchwały.
Politycy PiS wciąż jednak liczą na efekty rozmów u prezydenta: Trzeba usiąść i rozmawiać. Tych, którzy dzisiaj dążą do kompromisu, można odróżnić od tych, którzy są przeciw po tym, że ci drudzy idą do telewizji i mówią: „Nie widzimy żadnej możliwości porozumienia”. Politycy Platformy sugerują jednak, że spotkanie u prezydenta to tak naprawdę szansa dla PiS i prezydenta, by wyjść z twarzą ze ślepego zaułka.
Do tej pory PiS domagało się, by w ustawie ratyfikacyjnej znalazł się zapis o konieczności uzyskania zgody prezydenta, rządu i parlamentu w sprawie ewentualnego odstąpienia od zapisów Traktatu Lizbońskiego, dotyczących kompromisu z Joaniny (chodzi o sposób podejmowania decyzji w UE) i protokołu brytyjskiego ograniczającego stosowanie Karty Praw Podstawowych.
Taki zapis znajduje się w prezydenckim projekcie ustawy ratyfikacyjnej, skierowanej w ubiegłym tygodniu do Sejmu oraz w poprawce autorstwa PiS do rządowego projektu ustawy ratyfikacyjnej.