Może partie rozumieją, że tak naprawdę są służącymi w służbie obywateli. W związku z tym, jeżeli większość obywateli zmienia zdanie, to politycy jako reprezentanci obywateli też powinni pewne sprawy przemyśleć - mówi na antenie internetowego Radia RMF24 Anna Pacześniak, profesor politologii z Uniwersytetu Wrocławskiego. W środę w Sejmie odbyło się pierwsze czytanie obywatelskiego projektu w sprawie finansowania in vitro z budżetu państwa.
Refundacja in vitro była dostępna w Polsce od 2013 do 2016 roku. W kolejnych latach została wstrzymana przez rząd PiS. Projekt ustawy powrócił, tym razem większość polityków Prawa i Sprawiedliwości deklaruje jej poparcie. To świadczy o tym, że partia rozumie, że wśród ich wyborców ten problem również jest palący, bo on rozkłada się dosyć sprawiedliwie - tłumaczy politolog.
Obóz Prawa i Sprawiedliwości oświadczył, że w głosowaniu w sprawie refundacji in vitro nie będzie obowiązywać dyscyplina partyjna. To pokazuje, że partia rozumie, że problemy z zostaniem rodzicem nie mają tak naprawdę barw partyjnych. Wśród ich wyborców ten problem również jest palący, bo on rozkłada się dosyć sprawiedliwie - wyjaśnia gość RMF24.
Zdania na temat praw do aborcji w nowej koalicji są podzielone. W nowej umowie koalicyjnej nie znalazł się zapis o prawie do aborcji do 12. tygodnia ciąży ani o zwołaniu referendum w tej kwestii. Za całkowitą legalizacją opowiada się Lewica i KO, co odpowiada 184 głosom. Posłowie PSL i Trzeciej Drogi są przeciwni. Obietnice składane podczas kampanii muszą być teraz temperowane poprzez obietnice innych partii, które też będą z nimi współrządziły - tłumacz ekspert.
Gość Tomasza Terlikowskiego zwraca uwagę, że część osób głosujących na Trzecią Drogę ma inne poglądy dotyczące prawa do aborcji niż ugrupowanie, na które zagłosowali. Głosowanie na Trzecią Drogę było takim głosowaniem strategicznym, więc nie można powiedzieć, że wszyscy ci, którzy na nich zagłosowali, myślą jak politycy Trzeciej Drogi na temat kwestii dotyczących liberalizacji ustawy aborcyjnej - komentuje Pacześniak.
Parlament Europejski zagłosował w środę za zmianą unijnych traktatów. Prawo i Sprawiedliwość straszy, że w efekcie Polska stanie się terenem zamieszkanym przez ludność polską, zarządzanym zewnętrznie. Ta narracja eurosceptyczna jest budowana i będzie wzmacniana przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. A czy będzie to odpowiednia taktyka, to się okaże. Pamiętajmy, że deklaratywnie Polacy pozostają najbardziej pro unijnym społeczeństwem w całej Unii - twierdzi profesor Uniwersytetu Wrocławskiego.
Zdaniem eksperta jest to budowanie nieprawdziwego obrazu Unii Europejskiej. Poszczególne państwa wyrażają sprzeciw wobec scedowania kwestii polityki zagranicznej, edukacji czy służby w zdrowia na poziom ponadnarodowy. Opór jest bardzo duży, a linia podziałów nie jest oczywista. To nie jest tak, że tylko Węgry się sprzeciwiają, bo tych krajów jest naprawdę dużo - dodaje na zakończenie rozmowy Anna Pacześniak.
Opracowanie: Rudolf Zych