Prawo i Sprawiedliwość znów zmienia przepisy wyborcze. Nowelizacja Kodeksu wyborczego autorstwa posłów rządzącej partii wycofuje wiele zmian wprowadzonych tuż przed jesiennymi wyborami samorządowymi. Sejm nie zgodził się na odrzucenie jej w pierwszym czytaniu - czego domagały się kluby PO-KO i PSL-UED - i skierował projekt do dalszych prac w komisji.

PiS wycofuje się z wielu wprowadzonych w ubiegłym roku zmian. Zgodnie z projektem, zniknąć mają dwie komisje wyborcze w każdym obwodzie: jedna ds. przeprowadzenia głosowania, druga ds. ustalenia wyników głosowania - mają one być powoływane tylko w wyborach samorządowych.

Projekt zakłada również m.in., że osoba skazana prawomocnym wyrokiem sądu za przestępstwo umyślne, ścigane z oskarżenia publicznego, lub przestępstwo skarbowe na jakąkolwiek karę - nawet karę grzywny - nie będzie mogła kandydować w wyborach na wójta, burmistrza czy prezydenta miasta.

Zgorzelski o projekcie: Lex Zdanowska

Właśnie ten przepis budzi wśród posłów opozycji największe oburzenie: według nich wymierzony jest on w prezydent Łodzi Hannę Zdanowską.

Zasłona do tego, ażeby przygotować polowanie z nagonką na niepokornych, niezależnych samorządowców - tak o propozycji nowych regulacji mówił poseł PO Jacek Protas.

Wtórował mu Piotr Zgorzelski z PSL, który projekt określił mianem "lex Zdanowska".

Gdy osoba zostanie skazana ma karę grzywny, nie będzie mogła kandydować. Mamy więc sytuację, że wielki przestępca, który musi zapłacić grzywnę w wysokości 500 złotych, traci możliwość weryfikacji w wyborach i poddania się osądowi społecznemu - komentował.

Podkreślił, że przepis ten ma dotyczyć wyłącznie kandydatów na wójtów, burmistrzów i prezydentów miast.

Oczywiście w przypadku posłów, nawet radnych, on już po prostu nie obowiązuje. Tak więc w skrajnym przypadku moglibyśmy mieć nawet 100 senatorów z prawomocnymi wyrokami skazującymi na karę inną niż pozbawienie wolności, ale już ani jednego samorządowca - zaznaczył.

Witczak: Wyroki TK bardzo wyraźnie mówią, że należy zachować ciszę legislacyjną 6 miesięcy przed wyborami

Poseł PO Mariusz Witczak zwracał natomiast uwagę, że niektóre z proponowanych w projekcie zmian mają dotyczyć m.in. najbliższych - majowych - wyborów do Parlamentu Europejskiego.

Proponujecie rozwiązania, które mają charakter niekonstytucyjny, bowiem wyroki Trybunału Konstytucyjnego bardzo wyraźnie mówią o tym, że należy zachować ciszę legislacyjną sześć miesięcy przed pierwszą czynnością wyborczą - podkreślał.

Manipulowaliście kodeksem przy wyborach samorządowych, przy wyborach do Parlamentu Europejskiego, a teraz chcecie manipulować przy wyborach do Sejmu i Senatu - zwracał się do posłów PiS.

Mirosław Pampuch z Nowoczesnej zaznaczał zaś m.in., że projekt nowelizacji "nie był konsultowany w jakiejkolwiek mierze". Według niego, Prawo i Sprawiedliwość nie wzięło pod uwagę m.in. stanowiska Państwowej Komisji Wyborczej, a prawo wyborcze traktuje "bardzo instrumentalnie i stricte politycznie".

Kwiecień: Chcemy po prostu usprawnić wybory

Anna Kwiecień z PiS przekonywała, że jest odwrotnie i że jej partia gotowa jest wnieść do projektu poprawki.

Wsłuchujemy się w głos Państwowej Komisji Wyborczej i Krajowego Biura Wyborczego i chcemy po prostu usprawnić wybory - mówiła.

O usprawnieniu procedury wyborczej mówiła również inna posłanka PiS Lidia Burzyńska, która podkreślała, że nowelizacja zawiera szereg uregulowań mających przyczynić się do dostosowania zmian wprowadzonych w styczniu 2018 roku do wszystkich rodzajów wyborów.

Za odrzuceniem projektu w pierwszym czytaniu zagłosowało 156 posłów, przeciwko - 236. Teraz zajmie się nim komisja nadzwyczajna.