To niedorzeczne zarzuty - tak Jerzy Białobok, były szef stadniny w Michałowie, komentuje ujawnione dziś przez Agencję Nieruchomości Rolnych przyczyny odwołania go z funkcji. Białobok stracił pracę w piątek, podobnie jak dyrektor innej stadniny - w Janowie Podlaskim - Marek Trela. Zadecydowała o tym ANR, której podlegają stadniny.
Oba ośrodki to prestiżowe, znane na świecie hodowle koni arabskich czystej krwi. Odwołanie ich szefów, uważanych w środowisku za wysokiej klasy specjalistów, było wielkim zaskoczeniem.
Dzisiaj Agencja Nieruchomości Rolnych ujawniła przyczyny decyzji o odwołaniach. Według ANR, zarządy stadnin m.in. pozwalały zagranicznym partnerom na pobieranie większej liczby zarodków, niż dopuszczają to polskie przepisy.
Ten przepis dotyczy tylko Polski. Jeżeli koń przebywa w Stanach (Zjednoczonych) albo na Bliskim Wschodzie, ilość zarodków od jednej klaczy jest nielimitowana - przekonuje Jerzy Białobok w rozmowie z reporterem RMF FM Pawłem Balinowskim.
Ośrodki w Janowie Podlaskim i Michałowie miały również - według ANR - w zły sposób konstruować umowy wypożyczenia zwierząt zagranicznym partnerom. Zdaniem Agencji, dokumenty były tak napisane, że nie zabezpieczały we właściwy sposób interesów strony polskiej i utrudniały dochodzenie roszczeń.
Dzierżawy były dodatkowym źródłem przychodów, ale przede wszystkim potężnej reklamy polskich koni na rynkach zagranicznych - podkreśla jednak Białobok w rozmowie z naszym dziennikarzem. Jak zapewnia, zawsze przykładał dużą wagę, by umowy w tej sprawie były dobrze skonstruowane.
Pozostałe zarzuty ANR dotyczą Marka Treli, odwołanego prezesa stadniny w Janowie Podlaskim. Jak wynika z komunikatu, Agencja zarzuca temu ośrodkowi "brak odpowiedniego nadzoru hodowlano-weterynaryjnego nad końmi arabskimi czystej krwi", który miał doprowadzić do śmierci wartej 3 miliony euro klaczy.
Marek Trela, z którym nasz reporter również próbował się skontaktować, przebywa za granicą i do tej pory nie odebrał telefonu.
O komentarz do jego odwołania poprosiliśmy natomiast Barbarę Krzyształowicz-Orłosiową, córkę legendarnego prezesa janowskiej stadniny Andrzeja Krzyształowicza, dzięki któremu tamtejsze araby przetrwały zawieruchę wojenną. To on zabiegał po swoim odejściu na emeryturę, by pałeczkę przejął po nim Marek Trela. Teraz jego córka mówi reporterowi RMF FM Krzysztofowi Kotowi, że odwołanie Treli jest dla niej niezrozumiałe.
Prezes Trela przejął wiedzę, kontynuował zasady. Wyniki mówią same za siebie. Odwołanie go jest, uważam, ogromną pomyłką - podkreśla Barbara Krzyształowicz-Orłosiowa.
Pytana o następcę Marka Treli, który nigdy nie miał do czynienia z hodowlą koni, odpowiada, że nie potrafi przewidzieć, jak to wpłynie na losy stadniny. Człowiek, który jest ekonomistą z wykształcenia, może być dobrym kierownikiem grupy ludzi, ale na pewno nie hodowcą. Mój ojciec zawsze mówił, że genetyka to nie matematyka - tu dwa i dwa to nie jest cztery - podkreśla.
(edbie)