Przejęcie Lotosu przez Orlen jest mocno krytykowane przez polityków opozycji. Borys Budka z PO i Piotr Zgorzelski z PSL w ostatnich dniach w rozmowie "7 pytań o 7:07" w Radiu RMF24 przekonywali, że sprzedaż 400 stacji paliw węgierskiemu MOL i 30 proc. udziałów w Rafinerii Gdańskiej saudyjskiemu gigantowi Aramco stwarza zagrożenie dla kraju, bo w przyszłości te aktywa mogą ich zdaniem być odsprzedane Rosji. Czy to prawdopodobne? O to między innymi w piątkowej porannej rozmowie w naszym internetowym radiu zapytaliśmy byłego prezesa Orlenu Zbigniewa Wróbla.
Michał Zieliński, RMF FM: Orlen przed momentem ogłosił swoje wyniki finansowe z pierwszego półrocza. Wynika z nich, że rozrastający się koncern, który na początku tygodnia przejął Lotos, zarobił w pierwszej połowie tego roku nieco ponad 100 miliardów złotych. To dwa razy więcej niż w pierwszym półroczu zeszłego roku. Natomiast zysk netto to ponad 6 miliardów złotych i ta liczba jest o połowę większa niż w zeszłym roku. Naszym dzisiejszym gościem w porannej rozmowie 7 pytań o 7:07 jest były prezes Orlenu Zbigniew Wróbel. Co na podstawie tych liczb już można powiedzieć o charakterze działania Orlenu w ostatnich miesiącach?
Zbigniew Wróbel: Można powiedzieć, że ma dwie ważne rzeczy. Jedna to dobra kondycja finansowa, a druga - sprzyjająca sytuacja biznesowa. To jest duży wzrost zysku, ale też chyba trzeba trochę wziąć pod uwagę konsolidację tego związku, bo Orlen bardzo się zmienił i powiększył w ostatnim okresie. Trudno dokładnie omówić zysk, który wzrósł o 50 procent, bo dopiero przed chwilą otrzymaliśmy te dane. Jest imponujący i jestem bardzo ciekawy jak on jest podzielony, ale nie zdążyłem się do tego przygotować. Wydaje mi się jednak, że ważna informacja jest taka, że ze sprzedaży ten zysk trochę zmalał w stosunku do ubiegłego roku. To by nam mówiło, że źródła zysku - nie przychodu tylko zysku - są ulokowane gdzie indziej, nie w sprzedaży detalicznej. To trzeba byłoby dokładnie przestudiować, bo przecież widzimy, jaka jest sytuacja na rynku paliw.
Wczoraj sekretarz generalny ONZ apelował, żeby dodatkowo opodatkowywać firmy naftowe, bo ich zyski w ostatnich miesiącach bardzo mocno rosną i to właściwie jest naganne. Czy wzrost zysków Orlenu jest porównywalny ze skalą wzrostu u wielkich światowych graczy tego rynku?
Tak, jest porównywalny. To jest trend, ale trzeba widzieć go w szerszym kontekście. Należy się spodziewać jakichś konkretnych zmian na światowych rynkach, bo w niektórych sektorach przychody rosną zbyt szybko. Należy spodziewać się też wielkiej inflacji, bo świat powoli do niej zmierza. To nie tylko sprawa Polski. Oczywiście Polska nas boli i dotyka najbardziej, ale te trendy są szersze - rządy stają się populistyczne, spełniając oczekiwania suwerena. Partie chcą wygrywać, więc rzucają benefity pod nogi wyborcy. Rzucają nie swoje, więc im łatwiej, ale niszczą delikatną tkankę bilansu podaży i popytu, czyli równowagę rynkową. Za to niestety trzeba będzie zapłacić. I to o czym mówimy i na co zwraca uwagę ONZ, jest też elementem wychylenia tego wahadła. Trzeba do tego podchodzić bardzo ostrożnie. Myślę, że w przypadku Orlenu to jest bardziej widoczne z powodu zmian strukturalnych i bardzo dynamicznego rozwoju tej korporacji na rynku - nie tylko już polskim, jak przecież widzimy.
Polskie władze mają takie ambicje, żeby Orlen się rozrastał. To ostatnie przejęcie Lotosu przez Orlen, które dokonało się formalnie na początku tygodnia jest mocno krytykowane przez polską opozycję. W naszej rozmowie 7 pytań o 7:07 w ostatnich dniach Borys Budka z Platformy i Piotr Zgorzelski z PSL mówili, że sprzedaż kilkuset stacji paliw węgierskiemu koncernowi MOL i 30 procent udziałów w Rafinerii Gdańskiej saudyjskiemu gigantowi Aramco stwarza zagrożenie, bo w przyszłości te aktywa mogą być sprzedane Rosji. Czy pana zdaniem to jest możliwe, czy można wykluczyć taki rozwój wydarzeń?
Ja bym się tym nie ekscytował. Po pierwsze Łukoil, czyli Rosja jest obecna na polskim rynku od ponad 10 lat. Mają około 100 stacji pod marką Amic. Po drugie MOL jest obecny na polskim rynku od 20 lat, bo ma 80 stacji pod marką Slovnaft, więc gdyby coś takiego miało się wydarzyć, to już dawno widzielibyśmy te sygnały. To jest podgrzewanie emocji. W MOL nie ma kapitału rosyjskiego, natomiast jest polski - 20 procent. Moim zdaniem to nie są strachy, których powinniśmy się obawiać. One są podgrzewane politycznie, ale musimy pamiętać, że jest różnica między marketingiem a propagandą. Ta różnica to zawartość prawdy w prawdzie. W propagandzie może jej być niewiele, ale w marketingu musi być w miarę rzetelna, dlatego że analitycy giełdowi natychmiast to wychwycą, bo dodają te liczby, widzą zjawiska, komentują je i biorą odpowiedzialność za to, co powiedzą. Ja bym nie wprowadzał tutaj rosyjskiego ducha, co nie znaczy, że nie należy się obawiać i nie należy pilnować naszego polskiego podwórka, bo oczywiście takie zamachy mogą się wydarzyć, zwłaszcza w kontekście ukraińskiej wojny i naszego jednoznacznego przeciwstawienia się Rosji. Konsekwencje mogą być różne. Spodziewałbym się zamachów gospodarczych, aczkolwiek akurat nie z tej strony.
Był pan prezesem Orlenu na początku wieku. Poznał pan osobiście prezesa MOL - Zsolta Hernadiego. On już wtedy był na tym stanowisku od 2001 roku.
Ależ oczywiście, nawet się zaprzyjaźniliśmy. Prezes Hernadi podpisał ze mną - oczywiście trzeba mówić o firmach, tylko ja tu personalizuję - umowę o wzajemnym tworzeniu wielkiego koncernu europejskiego w celu dominacji w Europie Centralnej. To się wydarzyło pod auspicjami pana premiera Millera, który stał przy nas i dopingował ten podpis. Z panem Hernadim dobrze się znamy, zresztą z kolegami z OMV również, bo szykował się triumwirat. Dla równowagi dodam, że prezesów Jukosa i prezesów Łukoila też poznałem i próbowaliśmy robić interesy. One wyglądały jak wyglądały. Chodorkowski wylądował gdzie wylądował, ale tego rodzaju kontakty są praktykowane na świecie.
Pytam o prezesa MOL, bo politycy opozycji zapowiadają utworzenie po wyborach komisji, która miałaby badać przejęcie Lotosu przez Orlen i towarzyszące temu transakcje. Wskazują przy tym, że prezes Zsolt Hernadi jest teraz ścigany europejskim listem gończym w związku z zakupem przed laty udziałów w chorwackiej firmie paliwowej. Faktycznie prezes MOL został skazany na karę więzienia w Chorwacji, ale wyroki międzynarodowych trybunałów arbitrażowych tego nie potwierdzają. Co pan sądzi o tych zarzutach dotyczących łapówki wręczonej jakoby premierowi Chorwacji? Takie rzeczy w branży się zdarzają? Czy to raczej taka sądowa walka na ostro o kontrolę nad chorwackim koncernem paliwowym, w którym udziały kupił MOL?
Takie rzeczy trudno udowodnić, więc nie chcę się wypowiadać kto ma rację, bo nie jestem arbitrem. Mogę tylko powiedzieć, że na pewno jest to gra polityczna. Niewątpliwie my też w swoim czasie próbowaliśmy kupić chorwacką rafinerię. Nie doszło do tego, ale to dlatego że biznesowy model nam nie pasował. Wtedy przejął to MOL. Chorwacja chciała sprzedać swój monopol, więc nie wiem dlaczego miałaby być wręczana łapówka. Ale jeśli są dowody, to mogło tak się wydarzyć. Nie potwierdza tego bardziej obiektywny ogląd przez europejskie sądy, w związku z czym ja bym postawił to pod poważnym znakiem zapytania. Osobiście nie miałem takiego wrażenia, żeby prezes Hernadi był kimś, kto chodzi z teczką z dolarami, naprawdę.
A Saudyjczycy? Opozycja o nich też mówi, że współpracują z Rosjanami. Rzeczywiście w ramach OPEC Plus ustalają wolumen wydobycia jako najwięksi eksporterzy. Ale co wejście Aramco do Polski oznacza dla Rosji?
Jeśli chodzi o Rosję, to nie chciałbym się za bardzo wypowiadać. Dla Polski to oznacza bardzo ważny element w stabilizacji energetycznej i bezpieczeństwie energetycznym, bowiem jest to gwarancja dostaw ropy. To nie jest w kij dmuchał. Pamiętam, jak bardzo trudno było w swoim czasie uzgodnić długoterminowe dostawy ropy i zabezpieczać różnego rodzaju chargingi i contanga, żeby oprócz dostaw były także stabilne ceny.
A jaką część polskiego zapotrzebowania na ropę stanowi ilość zapewniona przez Saudyjczyków? Ta, która jest w umowie.
Wydaje mi się, że to jest około 20 procent. Nie pamiętam dokładnie.
Tam jest około 300 tysięcy baryłek dziennie, o ile się nie mylę.
To chyba 2 miliony. Może trochę przesadziłem. Ale kluczem jest to, że ropa saudyjska przyjedzie do nas morzem, albo nawet rurą. Jeśli skończy się wojna na Ukrainie, będzie trochę więcej możliwości. Obecność Saudyjczyków pomaga z tysiąca powodów, nie tylko poprzez dostawy ropy. To jest również otwarcie polskiego rynku. Oczywiście można dyskutować o tym, czy to jest społecznie uzasadnione, że my współpracujemy z krajem, co do którego rządów istnieją pewne wątpliwości, ale przecież cały świat z nimi współpracuje. Dlaczego nagle my mamy być tym, który będzie krytykował Saudyjczyków i żądał od nich zmiany ich wewnętrznych stosunków? Uważam, że dla Polski to bardzo poważny, dobry krok przyciągnięcia sporego kapitału, bo jak oni zaczną się oswajać z naszym krajem, ludźmi, regionem, to dostrzegą wiele innych możliwości. I taką jedną z mniejszych, ale bardzo atrakcyjną jest turystyka. Oni szukają na świecie terenów, gdzie jest zieleń, morze, jeziora, a Polska tym dysponuje. A jeżdżą do Czech i Słowacji.
Ropa wczoraj po raz pierwszy od początku wojny spadła do poziomu nienotowanego od czasu sprzed 24 lutego. Największe gospodarki świata hamują więc ceny surowców. Nie tylko ropy się uspokoiły. Co będzie dalej na rynku? Jak pan myśli - będzie taniej?
Myślę, że ropa jeszcze trochę powinna stanieć, nawet pomimo tego że trwa wojna na Ukrainie. Jeśli nie będzie eskalować, to ropa powinna jeszcze trochę stanieć. Ale nie tylko ropa jest składnikiem kosztów paliwa. Zapytał pan o ceny - jedno to ceny ropy i one wpływają oczywiście na to, co mamy na rynku, ale to jest tylko 15 procent. Reszta to koszty transportu morskiego, który notabene - jak wyczytałem w mediach - w ostatnim roku wzrósł o 125 procent. Na przykład Grupa Orlen bardzo dużo teraz bierze morzem, bo uniezależnia się od ropociągu. W związku z tym te koszty paliwa rosną nie tylko w Polsce, ale generalnie na całym świecie. Nasza struktura cen paliw jest chyba jedną z najtańszych. Jeśli ropa będzie utrzymywała ten spadkowy trend jeszcze przez dłuższy czas, to się dużo ustabilizuje i będzie można wyważyć ten bilans podaży i popytu. No i stosować taką tradycyjną mapę równowagi, nie tylko w Polsce. Geograficzną, a nie polityczną.
Na koniec jeszcze pozwolę sobie zadać pytanie pół-osobiste. Kilkanaście lat temu przestał pan być prezesem Orlenu. Odszedł pan z wielomilionową odprawą. Może pan powiedzieć słuchaczom, co zrobił z tymi pieniędzmi? Dobrze je pan zainwestował?
Po pierwsze to jest oczywiście nieprawda, chociaż wiele o tym pisano. Następujący po mnie prezes tę odprawę zablokował. Dostałem zaledwie niewielką część, ale nie narzekam. Kupiłem za nią trochę ziemi na Mazurach i to zaspokoiło moje potrzeby na jakiś czas.