Prokuratura i przedstawiciele Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych prowadzą w oględziny wraku samolotu, który rozbił się wczoraj podczas pikniku lotniczego w Płocku. Maszyna pilotowana przez kapitana Marka Szufę wpadła do Wisły podczas wykonywania jednej z akrobacji. Mimo reanimacji pilota nie udało się uratować.

57-letni Szufa, który w wypadku doznał wielonarządowych obrażeń, zmarł w płockim szpitalu. Wrak samolotu, który wyciągnięto z dna Wisły, został przewieziony do hangaru na lotnisku w Płocku.

W ramach prowadzonych czynności zabezpieczono dokumentację lotów wykonywanych podczas pokazów, a także dokumenty, które udało się wydobyć z wraku samolotu - powiedziała rzeczniczka płockiej Prokuratury Okręgowej Iwona Śmigielska-Kowalska. Wczoraj w charakterze świadków przesłuchano organizatorów pokazów lotniczych.

Na kilka minut przed wypadkiem jeden ze spikerów pokazów informował publiczność, że na pokładzie samolotu kpt. Szufy były zamontowane kamery. Z nieoficjalnych informacji wynika, że na pokładzie mogły znajdować się nawet cztery kamery. Kpt. Szufa zamierzał filmować lot. Miał taki zwyczaj. Jeżeli były kamery, to były nieduże, ważące najwyżej 100 g - przyznał rozmówca Polskiej Agencji Prasowej.

Rzecznika prokuratury powiedziała, że obecnie nie może potwierdzić informacji o kamerach z samolotu kpt. Szufy. Jeżeli były takie urządzenia, czy ślad po nich, to zostanie to ujawnione podczas oględzin - poinformowała. Przyznała, że nagranie filmowe z takich kamer byłoby wskazówką dla badających okoliczności wypadku.

Organizatorzy V Płockiego Pikniku Lotniczego zastrzegli w wydanym komunikacie, że do czasu wyjaśnienia przyczyn wypadku nie będą udzielali informacji. Do wyjaśnienia sprawy przez właściwe instytucje, nie będziemy udzielać żadnych informacji - podano w komunikacie na stronie internetowej lotniczyplock.pl., prowadzonej przez organizatorów pokazów.

Klich: Trudno przypuszczać, aby były jakieś problemy z samolotem

Obecnie trwa normalna procedura - wrak został wydobyty i są przeprowadzane oględziny - powiedział przewodniczący Państwowej Komisji Badań Wypadków Lotniczych Edmund Klich. Dodał, że śledczy mają do przeanalizowania bardzo dużo materiału dowodowego, który nadal jest zbierany. Nie chodzi jednak wyłącznie o wrak maszyny. Chodzi m.in. o nagrania wideo, korespondencję między załogą, zeznania świadków - powiedział Klich.

Trudno przypuszczać, aby były jakieś problemy z samolotem, bo nie wynikało to z obserwacji, ale trzeba to wszystko zbadać i udokumentować. Tego nie da się zrobić jednego dnia - stwierdził Klich. Zazanczył, że trzeba sprawdzić, jak wyglądał lot przy poprzednich figurach akrobatycznych, jak wyglądała feralna akrobacja pilota podczas treningów oraz czy nie zostały przekroczone określone przepisy dotyczące wykonywania figur.