Jednym z pierwszych celów ataku na Irak będzie szybkie i bezkrwawe zajęcie miasta Basra na południu kraju, 65 km od granicy z Kuwejtem - pisze "International Herald Tribune". Amerykanom chodzi między innymi o błyskawiczne, spektakularne zwycięstwo w pierwszych dniach operacji, co będzie miało ogromne znaczenie propagandowe.

Amerykanie liczą na radosne powitanie amerykańskich i brytyjskich żołnierzy przez mieszkańców Basry, co ma pokazać krytycznej światowej opinii publicznej, że najeźdźcy to w rzeczywistości wyzwoliciele.

Liczy się pierwsze wrażenie z tej wojny. Jeśli w pierwszym tygodniu odniesiemy wielki sukces, a w drugim zginie od trujących gazów pół tysiąca naszych żołnierzy, wiadomość ta nie będzie już miała takiego ładunku - mówią gazecie amerykańscy żołnierze.

Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, zdobycie Basry nie powinno być trudne. Główne irackie siły będą bronić Bagdadu. Do obrony Basry przeznaczono gorzej wyposażone i gorzej wyćwiczone oddziały.

Jednak Irakijczycy mogą zaskoczyć Amerykanów i Brytyjczyków atakując ich bronią chemiczną lub biologiczną. Jest to tym bardziej prawdopodobne, że do obrony południa kraju Husajn wyznaczył Ali Hassana al-Mażuda, bardziej znanego jako "chemiczny Ali". To właśnie al-Madżuda oskarża się o użycie broni chemicznej przeciwko Kurdom w północnym Iraku, w 1988 roku.

"The New York Times" z kolei zastanawia się, jak w obliczu inwazji zachowa się iracka armia. Gazeta cytuje wypowiedzi amerykańskich marines, którzy zgodnie twierdzą, że iraccy żołnierze - słabo uzbrojeni i niezdyscyplinowani - nie będą chcieli oddawać życia za Saddama. Większość z nich podda się bez walki.

Foto: Archiwum RMF

16:15