Aresztowano pięciu mężczyzn, podejrzanych o porwanie 19-latka z Poznania. Policja zdołała go uwolnić w poniedziałek w jednym z gospodarstw w powiecie szamotulskim (Wielkopolskie). Bandyci przez 10 dni przetrzymywali chłopaka w okratowanej celi w podziemnym bunkrze. Grozi im 15 lat więzienia, choć kara może być wyższa.
Decyzję o aresztowaniu podjęto w środę. Sąd, uzasadniając swoją decyzję, wziął pod uwagę grożące mężczyznom wysokie kary, obawę matactwa i możliwość nakłaniania do fałszywych zeznań - powiedziała Agnieszka Weichert - Urban z biura rzecznika prasowego Sądu Okręgowego w Poznaniu.
Łącznie w sprawie zatrzymano siedem osób - pięciu mężczyzn i dwie kobiety, którym zarzucono działanie w grupie przestępczej, porwanie 19-latka i przygotowanie do porwania dwóch kolejnych osób. Wobec podejrzanych kobiet sąd nie zastosował żadnych środków zapobiegawczych.
Szefem grupy był 45-letni Michał K., poszukiwany listem gończym za przestępstwa związane z kradzieżami samochodów. Mężczyzna, mimo ciążącego na nim wyroku, nie stawiał się w więzieniu. Wśród aresztowanych znajduje się także syn Michała K., Patryk, który był znajomym ze szkoły porwanego nastolatka.
Gang, który dopuścił się porwania, był dobrze przygotowany do ucieczki. Drzewa w okolicy budynku, w którego podziemiu zorganizowano małe więzienie, były przez porywaczy ponacinane piłą - tak by było łatwo je przewrócić na drogę. To miało utrudnić pościg. Pomysł aresztowanemu hersztowi gangu podsunął kolega z więziennej celi, który przed laty uprowadził wielkopolskiego biznesmena, żądając za jego uwolnienie 8 mln złotych. Wtedy drzewo rzeczywiście zatrzymało policję, ale przewróciła je wichura. Opowieści tego samego więziennego kolegi sprawiły, że 45-latek zaczął myśleć o porwaniach. W ręce policji wpadł jednak razem ze wspólnikami przy pierwszym z trzech planowanych uprowadzeń.
Porwanego 19-latka przez 10 dni przetrzymywano w bunkrze pod jednym z budynków w okolicach Szamotuł w województwie wielkopolskim. W bunkrze znajdowało się kilka pomieszczeń. W ostatnim zrobiono specjalną celę z okratowanym wejściem. Była wyciszona, wyposażona w łóżko i toaletę oraz monitorowana.
Zatrzymanym grozi 15 lat więzienia, ale kara może być wyższa. Stanie się tak, jeśli śledczy uznają, ze porwanie łączyło się dręczeniem. Chłopiec fizycznie nie ucierpiał, szybko trafił do rodziny, ale za okrutne prokuratorzy chcą uznać psychiczne dręczenie porwanego. Jeżeli ktoś komuś wręcza różaniec czy też Biblię, to jest to okoliczność, która wskazuje na to, że nie ma się przed sobą za wiele dni - tak prokurator Magdalena Mazur-Prus skomentowała fakt, że porwany dziewiętnastolatek po zamknięciu go w podziemnym więzieniu dostał różaniec i zbiór modlitw pod tytułem "Droga do Nieba".