Z każdą chwilą maleją szansę na odnalezienie dwójki Polaków, którzy wpadli do szczeliny lodowej w okolicach góry Użba w masywie Elbrusu. Rosjanie ze względu na ruchy lodowca wstrzymali akcję poszukiwawczą.
Przedstawiciel rosyjskiego Ministerstwa ds. Sytuacji Nadzwyczajnych poinformował, że ratownicy byli zmuszeni wycofać się z lodowca. Lód taje, a na ratowników sypią się kamienie. Poszukiwania zostaną wznowione jak tylko spadnie temperatura.
Ratownicy przez cały dzień pracowali na użbińskim lodospadzie. Nie znaleźli niczego, oprócz lin znikających pod rumowiskiem. Na szczelinę upadł gzyms o wadze co najmniej trzech ton - powiedział dyżurny w stacji ratownictwa u podnóża Elbrusu. Sytuacja jest jednak trudna, ponieważ lodowiec cały czas jest w ruchu.
Szczelinę, w której mieli być Polacy, znaleziono już w przedwczoraj. Jednak niczego oprócz lin i brył lodu tam nie znaleziono. Nie ma też pewności, że liny należały do Polaków.
Jeden z turystów, któremu udało się wydostać z pułapki, mówił wczoraj w rozmowie z RMF, że jego towarzysze byli dobrze zabezpieczeni – mają stanowiska i są przypięci. Jednak mimo pracy 15 ratowników jak do tej pory akcja ratunkowa nie przyniosła rezultatu.
Do wypadku doszło we wtorek. Do lodowej szczeliny wpadło czworo polskich alpinistów. Dwójce z nich po dwóch godzinach udało się wydostać z pułapki i wezwać pomoc.
Elbrus liczy 5642 m n.p.m. i jest najwyższą górą Rosji. Jest uważany za szczyt stosunkowo łatwy. Jego stoki przyciągają wielu zagranicznych turystów, w tym także Polaków. Jednak co roku dochodzi tu do wypadków. Rok temu w lodowej szczelinie uwięziony został student z Warszawy. Wtedy ratownikom udało się do uwolnić w ciągu kilku godzin. Rok wcześniej natomiast na Elbrusie zginął polski ksiądz.