51 osób - kary od 1 miesiąca w zawieszeniu do 3 lat więzienia, 7 osób uniewinniono. Takie wyroki zapadły w wojskowym Sądzie Garnizonowym w Gdańsku w sprawie kradzieży 530 granatów i ponad 10 tys. naboi z magazynów Marynarki Wojennej. Proces trwał ponad miesiąc i był największym w historii sądownictwa wojskowego III RP.

REKLAMA

Prokurator zażądał dla oskarżonych kar od 3,5 roku kary więzienia do 2 miesięcy więzienia w zawieszeniu na rok. W przypadku starszych stopniem marynarzy w służbie czynnej kara więzienia ma się też łączyć z degradacją.

Na ławie oskarżonych zasiadło 47 żołnierzy służby zasadniczej i rezerwistów. Pozostali to cywile. Sprawę 7 oskarżonych, w tym 3 żołnierzy zawodowych, odpowiedzialnych za zabezpieczenie magazynu i kontrolę stanu amunicji, wyłączono do odrębnego postępowania.

Sąd, wydając wyrok, nie uwierzył oskarżonym w to, że granaty czy naboje chcieli zabrać z wojska na pamiątkę. Sędzia Andrzej Wilczewski podkreślał, że kradzież granatów czy wręcz rzucanie nimi była bardzo groźna dla życia ludzi: Ktoś chyba czuwał nad nimi, że żadnej z tych osób nic, ale to nic się nie stało.

Zadowolony z wyroku prokurator Dariusz Furmański twierdzi, że najważniejszy w tej sprawie jest fakt, iż wyrok zapadł tak szybko. Od momentu ujawnienia sprawy do wydania wyroku minęło niecałe pięć miesięcy. Trzeba jednak pamiętać, że trudno tak naprawdę ustalić, ile granatów brakuje.

Afera w Marynarce Wojennej związana z kradzieżą granatów i amunicji wybuchła w listopadzie 2002 r. Bawiący się w gdańskiej dyskotece mężczyzna zagroził, że zdetonuje tam granat F-1, który - jak się później okazało - pochodził właśnie z

magazynów Marynarki.

Dzień później, 10 listopada, mieszkaniec Gdyni, który spacerował po lesie w Gdyni-Chyloni, odkrył w ziemiance 81granatów, 60 zapalników do granatów i 174 naboje, w tym naboje do kałasznikowa. Do pracy przystąpiły wtedy gdyńska prokuratura garnizonowa i Żandarmeria Wojskowa. Podejrzanych zatrzymywano na terenie całej Polski.

foto RMF

23:50