Na pokładzie samolotu lecącego z Ammanu w Jordanii do Dubaju w Zjednoczonych Emiratach Arabskich ogłoszono alarm bombowy. Jednak jak się okazało przyczyną alertu był nie ładunek wybuchowy a awantura, która wybuchła między pasażerami a stewardessą. Poszło o zaserwowany podczas lotu posiłek.
Maszyna leciała ze stolicy Jordanii do Dubaju z zaplanowanym międzylądowaniem w stolicy Zjednoczonych Emiratach Arabskich Abu Zabi. Kilkanaście kilometrów od miasta pilot poinformował wieżę kontroli lotów, że na pokładzie może być bomba i postanowił lądować w trybie awaryjnym. Na ziemi samolot i pasażerowie zostali dokładnie przeszukani, ale niczego nie znaleziono
Według wcześniejszych informacji po awaryjnym lądowaniu ochrona jordańskich królewskich linii lotniczych miała zatrzymać dwóch pasażerów, którzy rzekomo grozili zdetonowaniem ładunku wybuchowego.
Sprawę wyjaśniły dopiero władze lotnictwa cywilnego ZEA. Okazało się, że dwóm pasażerom tak bardzo nie smakował posiłek, że jeden z nich posunął się do stwierdzenia: gdybym miał bombę, wysadziłbym, ten samolot w powietrze. Stewardessa wzięła jego słowa poważnie i zaalarmowała pilotów, którzy z kolei natychmiast powiadomili lotnisko.
Awantura dla obu pasażerów skończyła się aresztowaniem i parogodzinnym przesłuchaniem. Na razie nie wiadomo, czy grożą im poważniejsze konsekwencje.
Foto; Archiwum RMF
16:30