Silne eksplozje wstrząsnęły Kabulem krótko po tym, jak prezydent USA Barack Obama zakończył niespodziewaną wizytę w Afganistanie. Zginęło sześć osób. Do ataków przyznali się talibowie.

REKLAMA

Najpierw obok Green Village, prywatnego kompleksu mieszkalnego dla obywateli państw zachodnich, zamachowiec samobójca zdetonował ładunki wybuchowe, którymi wypełniony był jego samochód. Zginęły cztery osoby, które znajdowały się wewnątrz przejeżdżającego obok pojazdu, przechodzień oraz ochroniarz z pobliskiego budynku. Po dwóch godzinach w Green Village doszło do silnej eksplozji. Nad budynkiem unosiły się kłęby dymu. Po wybuchach słychać było odgłosy strzelaniny.

Talibowie: Atak to odpowiedź na wizytę Obamy

Jeden z naszych mudżahedinów zdetonował samochód przed bazą wojskową. Inni mudżahedini są wewnątrz bazy i walczą. Nieprzyjaciel doznał bardzo ciężkich strat - poinformował rano agencję Reutersa rzecznik talibów. Atak był odpowiedzią na wizytę Baracka Obamy w Afganistanie, jego apel o pokojowe rozmowy oraz podpisanie umowy o partnerstwie strategicznym - dodał.

Według afgańskiej policji zamachowcy-samobójcy weszli do kompleksu i "stawiali opór". Po kilku godzinach funkcjonariusze opanowali sytuację.

Wszyscy napastnicy zabici

Afgańskie siły bezpieczeństwa szybko zareagowały i powstrzymały atak, zabijając wszystkich napastników - poinformował rzecznik Międzynarodowych Sił Wsparcia Bezpieczeństwa. Według niego, w zamachu zginęli tylko Afgańczycy.

Ambasada USA uruchomiła swoje syreny ostrzegawcze i zaapelowała do swoich pracowników, aby nie wychodzili na zewnątrz i nie zbliżali się do okien.

Obama: Udało się powstrzymać ofensywę talibów

Obama przebywał w Afganistanie w nocy z wtorku na środę przez około 6 godzin. Podpisał wraz z prezydentem Afganistanu Hamidem Karzajem umowę o partnerstwie strategicznym, później spotkał się z żołnierzami i wygłosił z bazy Bagram pod Kabulem przemówienie do narodu amerykańskiego. Jak stwierdził, podczas jego kadencji udało się powstrzymać ofensywę talibów, a terroryści doznali dotkliwych porażek.

W ciągu ubiegłych trzech lat tendencje się odwróciły. Przezwyciężyliśmy ofensywę talibów. Zbudowaliśmy silne afgańskie służby bezpieczeństwa. Zniszczyliśmy kierownictwo Al-Kaidy eliminując 20 z jej czołowych 30 przywódców, a rok temu, wyruszając z bazy tu w Afganistanie, nasi żołnierze rozpoczęli operację, która doprowadziła do zabicia Osamy bin Ladena - powiedział Obama.

Prezydent oświadczył, że wie, iż wielu Amerykanów jest zmęczonych wojną, ale podkreślił, że niezbędne jest "dokończenie zadania" i zakończenie konfliktu afgańskiego w sposób odpowiedzialny.

Podkreślił, że w ubiegłym roku z Afganistanu wycofano 10 tys. żołnierzy USA, a kolejne 23 tys. opuści ten kraj do końca tegorocznego lata. Po tym terminie, kolejne redukcje będą następowały stopniowo. Uzgodniliśmy, że do końca 2014 roku Afgańczycy będą całkowicie odpowiedzialni za bezpieczeństwo ich kraju - oświadczył Obama.

Prezydent zapewnił, że nie będzie narażał Amerykanów na niebezpieczeństwo nawet "o jeden dzień dłużej niż to będzie absolutnie niezbędne dla naszego bezpieczeństwa narodowego".

Do ostatnich atak talibów w Kabulu doszło 15 kwietnia. Wtedy to przeprowadzili sześć skoordynowanych akcji w kilku rejonach kraju. Celami ataków były siły ISAF, ambasady państw zachodnich a także gmach parlamentu i siedziba wicepremiera. Zginęło wówczas 47 osób, w tym 36 talibów.