Potężną bombę lotniczą zdetonowali saperzy w samym sercu Tatr. Niebezpieczną pozostałość z II wojny znaleziono kilka dni temu w Dolinie Pańszczyzny. Okazało się, że ogromnego znaleziska nie można przetransportować i pozostało jedynie unieszkodliwienie go na miejscu.
Saperzy mówili, że rzadko zdarza im się detonować duże, lotnicze bomby, a w tak niedostępnym terenie nie robili tego jeszcze nigdy. Idąc blisko dwie godziny pod górę od miejsca, gdzie można jeszcze dojechać samochodem terenowym, nie wiedzieli jeszcze, jak unieszkodliwić bombę.
Kiedy jednak dotarli na miejsce, stało się jasne, że bomby nie da się nigdzie przenieść. Groźny zabytek ważył ponad 200 kg i był zaklinowany w głębokiej szczelinie. Zapadła więc decyzja o detonacji na miejscu. Wszyscy turyści musieli – ze względów bezpieczeństwa – wycofać się z zagrożonego terenu.
Dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego Paweł Skawiński zgadził się z decyzją saperów – najrozsądniej było bombę detonować na miejscu, tak, by już nie zagrażała turystom. Ma długość metr i dziesięć cm, średnicę ok. 305 centymetrów, taka w kształcie cygarowatym i to, że ona tak długo była niezauważona, tak potężna bomba, no to zaskakujące.
Jak się okazuje, ujawnienie się bomby zawdzięczamy wyjątkowo upalnemu latu - słońce stopiło śnieg, w który wbiła się ona blisko 60 lat temu. Sama detonacja nie była tak potężna, jak się początkowo obawiano, woda wypłukała bowiem znaczną część zawartości ładunku.
08:20