Pijani policjanci spowodowali w Zabrzu wypadek, w którym rozbiła się karetka. Przewożony nią pacjent zmarł w szpitalu. Policjantów zwolniono ze służby, czeka ich proces za jazdę po pijanemu i ucieczkę z miejsca wypadku.
Ze stanowiska zrezygnował już wiceszef komendy miejskiej w Zabrzu, który nadzorował pion kryminalny; pracowali w nim zatrzymani policjanci. Komendant wojewódzki przyjął dymisję.
Do wypadku doszło wczoraj ok. godz. 19. Kierowca skody favorit, skręcając z bocznej ulicy w lewo, zajechał drogę jadącej na sygnale karetce pogotowia. Ambulans wiózł ze szpitala w Gliwicach do Sosnowca 50-letniego mężczyznę chorego na serce. Jego stan był krytyczny.
Aby uniknąć zderzenia, kierowca karetki gwałtownie odbił w bok. Na mokrej drodze pojazd wpadł w poślizg, uderzył w drzewo i przewrócił się. W wypadku niegroźnie ranny został 43-letni sanitariusz. Zderzenia nie przeżył jednak pacjent. Kierowca skody uciekł z miejsca wypadku.
Kilkadziesiąt minut później policjanci odnaleźli na jednej z posesji samochód, którym spowodowano wypadek. Okazało się, że skoda należy do 42-letniego komisarza, z którym jechał 45-letni nadkomisarz z zabrzańskiej komendy.
Obaj to doświadczeni oficerowie z 20-letnim stażem pracy. W czasie zatrzymania byli pod wpływem alkoholu. Badania wykażą, czy byli pijani już w chwili wypadku. Policjanci byli po służbie.