Ostatnie kreacje Yves Saint Laurenta zostaną pokazane w Paryżu za dwa tygodnie. Później zostanie tylko legenda, bo schorowany, 65-letni mistrz zapowiedział wczoraj oficjalnie, że przechodzi na usłaną milionami dolarów, emeryturę. Saint-Laurent przyznał, że zniszczyły go między innymi narkotyki.
"Myślę, że stworzyłem styl nowoczesnej kobiety, że uczestniczyłem w przemianach współczesnej epoki" - oświadczył bez fałszywej skromności Yves Saint Laurent na specjalnej konferencji prasowej w Paryżu, na której wyglądał jak wrak człowieka. Błędny wzrok, beznamiętny głos, trzęsące się ręce, trudności w schodzeniu ze schodów. Legendarny już dyktator mody przyznał publicznie, że przeszedł przez "piekło leków antydepresyjnych, narkotyków i leczenia odwykowego". Coraz trudniej znosił też fakt, że francusko-włoski koncern, który kupił stworzony przez niego dom mody, powierzył część pracy artystycznej młodemu, amerykańskiemu projektantowi Tomowi Fordowi. Słowem część strojów sygnowanych Saint Laurent, projektował już ktoś inny.
Ubrania i kosmetyki marki "Yves Saint-Lurent" nie znikną z rynku. Tyle tylko, że w całości będzie się nimi zajmował właśnie Amerykanin, Tom Ford. Natomiast Yves Saint-Laurent - w zamian za użyczenie swojego nazwiska - będzie dostawał siedem milionów dolarów rocznie plus część zysków ze sprzedaży perfum.
07:55