Pilot i mechanik zostali ranni po tym, gdy śmigłowiec gaszący pożar lasu runął na brzeg rzeki. Wypadek wydarzył się wczoraj popołudniu w okolicach miejscowości Kuźnica koło Pajęczna w łódzkiem.
56-letni pilot aeroklubu częstochowskiego Stanisław Ż. i 25-letni mechanik Marek N. trafili do częstochowskiego szpitala. Na szczęście nie są to poważne obrażenia. 25-letni mechanik opuścił już szpital, pilot pozostał na obserwacji. Mężczyzna doznał niewielkich obrażeń głowy, ale niebawem i on powróci do domu.
Śmigłowiec Mi-2 należący do Aeroklubu Czestochowskiego wykonywał lot patrolowy tuż przy granicy województwa śląskiego z łódzkim. Pilot zauważył pożar i zamierzał go zacząć gasić. W tym celu chciał pobrać wodę specjalnym czerpakiem podwieszonym pod helikopterem. Prawdopodobnie nie zauważył linii energetycznej i zahaczył o nią. Śmigłowiec runął na ziemię z wysokości kilkunastu metrów. Przyczyny wypadku dziś badać będzie specjalna komisja.
08:30