Tylko jedną z dwóch torped udało się wyłowić płetwonurkom w Gdyni. Pocisk zostanie zdetonowany na poligonie wojskowym. Druga torpeda została wydobyta z mułu i przygotowana do wyłowienia. Płetwonurkowie z Marynarki Wojennej wrócą po nią dzisiaj.
Do tej pory torpedy wyławiane były głównie na otwartym morzu. Tym razem jednak torpedy leżały niespełna 200 metrów od linii brzegowej przy głównym pasażu spacerowym w Gdyni. Akcja była bardzo drobiazgowo przygotowana. Najpierw sześciu płetwonurków musiało wydobyć torpedy z mułu. Zajęło im to kilka godzin, dlatego że każda z torped waży ponad dwie tony. Przez wiele lat leżały na dnie morza i każde ich nieumiejętne poruszenie mogłoby zakończyć się tragedią. "Jest to po prostu materiał wybuchowy nie wiadomo w jakim on jest stanie, w jakim stanie przetrwał wojnę, w jakim stanie są zapalniki i nigdy tego badać nie będziemy. Nikt ich rozbierać nie będzie" – powiedział rzecznik dowódcy Marynarki Wojennej Janusz Walczak. Dodał, że po drugą torpedę specjalnie wyszkoleni płetwonurkowie wrócą dzisiaj rano. Zostanie zdetonowana na poligonie wojskowym.
W ciągu roku Marynarka Wojenna przeprowadza kilkaset podobnych akcji. Zdaniem Janusza Walczaka Bałtyk jest usiany niebezpiecznymi materiałami. "Dno jest usiane metalem, wśród tego metalu może być metal niebezpieczny" - powiedział Walczak. Lokalizacja groźnych ładunków jest jednak bardzo trudna. Poszukiwania utrudniają między innymi puszki po piwie leżące na dnie, ponieważ dla aparatury każdy metal jest podejrzany. Na pociski trafia się często przez przypadek, na przykład podczas badań hydrograficznych. Tak było w przypadku dwóch ostatnich torped. Warto dodać, że dwa tygodnie temu w okolicach Gdyni - Redłowa wyciągnięto z wody również dwie torpedy pochodzące z ostatniej wojny.
foto Kamil Szyposzyński RMF FM
05:40