Na Półwyspie Apenińskim nie słabną polemiki wokół okoliczności uwolnienia Giuliany Sgreny. Dziennikarka raniona w Iraku przez Amerykanów oskarża żołnierzy, że atak na konwój, którym jechała, był celowy.
W drodze na podbagdadzkie lotnisko samochód, którym jechali, został nagle ostrzelany przez Amerykanów. Zginął główny negocjator. To były kule dla mnie - mówi Sgrena w dzisiejszym wywiadzie.
W czasie strzelaniny Giuliana została ranna w ramię. Twierdzi, że Amerykanie byli uprzedzeni o akcji włoskiego wywiadu, a samochód, którym jechali na lotnisko, poruszał się z normalną prędkością i nie był przez nikogo zatrzymywany.
Bez żadnego ostrzeżenia nagle padło kilka serii z automatu. Jedna z kul trafiła w głowę negocjatora, który doprowadził do uwolnienia dziennikarki i zasłonił ją w aucie własnym ciałem. Dziennikarka nie wyklucza, że Amerykanie chcieli ją zabić, by w ten sposób sprzeciwić się włoskiej polityce uwalniania zakładników.
Nieoficjalnie mówi się, że włoski rząd zapłacił porywaczom okup. Sgrena twierdzi, że Irakijczycy sygnalizowali jej, że po uwolnieniu grozi jej niebezpieczeństwo ze strony Amerykanów.
Amerykańskie dowództwo w Iraku podkreśla, że ostrzał samochodu, którym jechała dziennikarka, był tragicznym wypadkiem.