Od kilku już lat dwie sąsiadujące ze sobą rodziny z brytyjskiego Norwich toczą spór o żywopłot, rozdzielający ich działki. Historia zatargu to kara aresztu, sądowy katalog działań zabronionych, nadzór kamer wideo i sędzia, który traci cierpliwość. Jednak końca sąsiedzkich niesnasek nie widać.
Nie mogę uwierzyć, że podoba wam się takie życie. Jakież to smutne - powiedział podczas ostatniej rozprawy prowadzący ją sędzia. Przez dwa dni analizowano opisany na 170 stronach materiał dowodowy, a rozprawa kosztowała 15 tys. funtów szterlingów.
Przed laty sąd sporządził listę działań, których rodzinom pod żadnym pozorem nie wolno się dopuszczać. Zapisano tam m.in., że żywopłotu nie wolno dotykać i że psy pod żadnym pozorem nie powinny przedostawać się na podwórko sąsiadów.
Latem ubiegłego roku członkowie jednej z rodzin powędrowali na 28 dni do aresztu, gdyż samowolnie przycięli żywopłot.
Rodziny jednak znów spotkały się w sądzie. Powód? Psy sąsiadów aż 12 razy "nielegalnie przekroczyły granicę" między obu działkami. Z udowodnieniem tego nie było żadnego problemu - żywopłot kontrolowany jest przez kamery wideo.
Sędzia ukarał właścicieli niesfornych psów grzywną za nieposłuszeństwo. A obu stronom sporu do zrozumienia, że ma ich już serdecznie dość.
14:05