Za zamkniętymi drzwiami odbyła się pierwsza część mowy końcowej obrońców Grzegorza Żemka. Wystąpienia adwokatów to ostatni etap trwającego od kilkunastu lat procesu ws. FOZZ.

REKLAMA

Państwo straciło na niezgodnej z prawem działalności FOZZ-u ponad 350 milionów złotych. Oczywiście nie obeszło się bez próby przedłużenia procesu.

Pierwsze minuty rozprawy i od razu prośba o przełożenie terminu, bo adwokat Janiny Chim, słynącej ze złego samopoczucia i robienia wszystkiego, żeby sprawa się przedawniła, miał ochotę pojawić się w innym sądzie.

Chodziło o zażalenie na tymczasowe aresztowanie Janiny Chim. A że na sali nie pojawił się inny obrońca oskarżonej, choć ma ich trzech, to potrzebna była przerwa. Jest panów trzech. Akurat tak się złożyło, że jest pan jedynym obecnym i chce pan wyjść. Proszę usiąść - mówił sędzia.

Od tej pory poszło już gładko. Zaczął obrońca jednego z mniej znanych biznesmenów. A zaczął bardzo niestandardowo, stwierdzając, że w tej sprawie chodzi tylko o pieniądze, a te nie mogą być powodem wymierzania surowych kar.

Dalszy ciąg odczytywania mów obrończych w poniedziałek. Później już tylko ostatnie słowo oskarżonych i wyrok. Prokuratura żąda dla byłego dyrektora FOZZ-u Grzegorza Żemka 12 lat więzienia, a dla byłej wice-dyrektor Funduszu Janiny Chim, siedmiu lat więzienia.