Kredyty w systemie argentyńskim oferuje w Polsce wiele firm. I choć Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów przestrzega przed wikłaniem się w taką sytuację bez wyjścia, to wciąż wielu Polaków nabiera się na reklamy firm pożyczających pieniądze w tym właśnie systemie.
Mechanizm działania jest bardzo prosty. Grupa osób wpłaca pieniądze, a raz na dwa miesiące ta osoba, która zadeklaruje jednorazową wpłatę największej sumy, dostaje kredyt. Problem w tym, że ostatnia z osób należących do grupy może otrzymać pożyczkę dopiero po kilku latach. Oczywiście pod warunkiem, że w tym czasie znajdą się kolejne osoby, które będą wpłacały pieniądze. Gdy ich nie będzie, firma zbankrutuje.
Mimo że ostrzeżenia raz po raz pojawiają się w mediach, wiele osób wciąż daje się nabrać na ogłoszenia typu: Nie masz zdolności kredytowej, przyjdź do nas. Niestety, większość z nich to finansowa pułapka. Ci nabici w butelkę tłumaczą potem, że piramida finansowa to dla nich jedyna szansa na dostanie kredytu, bo tania pożyczka w banku to oferta tylko dla ludzi zasobnych w gotówkę. Jak sprawdziła reporterka RMF, Grażyna Bekier, jeśli nie pracujesz, nie masz stałych udokumentowanych dochodów, to choćby najniższa pożyczka w banku pozostaje tylko marzeniem. Posłuchaj:
Jak odróżnić firmę pożyczającą pieniądze w systemie argentyńskim od innych firm dających kredyty? Przyjmuje się wpisowe. To jest jakby pierwsze żądanie ze strony firmy w stosunku do potencjalnego klienta. Dwa – tworzone są jakby grupy założycielskie. Trzecią cechą charakterystyczną jest przyznawanie kredytu przez losowanie - mówi prokurator Wojciech Miłoszewski.
UOKiK, do którego wpływa coraz więcej skarg od ludzi, którzy uwierzyli w piramidę finansową, ubolewa, że prokuratura nie potrafi poradzić sobie z tym problemem. Na początku miesiąca krakowska prokuratura zdecydowała, że nie będzie prowadziła postępowania w sprawie firmy udzielającej pożyczek w systemie argentyńskim z centralą w Katowicach. Do policji zgłosiło się 36 osób, które uważały, że zostały oszukane przez działającą w Krakowie filię katowickiej firmy. Zapłaciły one od 200 do ponad 2 tys. złotych opłat wstępnych i do tej pory nie otrzymały obiecanych pieniędzy. Prokuratura po analizie umów uznała, że trudno mówić o oszustwie, a jedynie o ewentualności naruszenia prawa bankowego.
Czy zatem zakazać działania firm pożyczających pieniądze w tym systemie, czy też objąć firmy nadzorem bankowym? Nad tym zastanawiają się ministrowie.
Foto: Piotr Lichota, RMF Szczecin
18:55