Mężczyzna, który uciekł w nocy z zakładu karnego w Goleszach Małych w łódzkiem, nie był pilnowany. Skazaniec pracował poza więzieniem - ustaliła reporterka RMF. Zakład poinformował policję o ucieczce dopiero kilka godzin później. Mężczyzna trafił do więzienia za zabójstwo.

REKLAMA

Uciekiniera nikt nie pilnował, ponieważ przebywał w zakładzie półotwartym, przeznaczonym dla tych, którzy odsiedzieli już większą część wyroku. Taki zakład charakteryzuje się większym zaufaniem do osadzonego – tłumaczy Roman Hoffman z Okręgowego Inspektoratu Więziennictwa w Łodzi. "Oddział zewnętrzny w Goleszach jest jednostką typu półotwartego a więc jednostką, w której wykonywanie kary odbywa się w sytuacji, gdy wymagamy od więźniów samodyscypliny. Występuje słabsze zabezpieczenie ochronne" – dodaje Hoffman. Tak było w przypadku zbiega. Mężczyzna pracował w kotłowni poza zakładem karnym. Wykonywał pracę w tzw. systemie bezdozorowym co oznacza, że był kontrolowany tylko co jakiś czas. Jego zniknięcie zauważono przed północą. Uciekając mężczyzna dużo ryzykuje. 32-latek siedział w więzieniu od 1993 roku. Został skazany na 14 lat, z czego 10 odsiedział. Jeśli zostanie zatrzymany, trafi do surowszego więzienia tzw. zamkniętego. Sąd może mu też zwiększyć karę. Policja szuka zbiega i sprawdza jego kontakty oraz miejsca, gdzie może się ukrywać.

foto Archiuwm RMF

13:10