W trzebińskiej rafinerii pracuje specjalna komisja, która ma ustalić przyczyny wczorajszego pożaru. Gigantyczny zbiornik z paliwem zapalił się po uderzeniu pioruna. Ogień udało się opanować dopiero po kilku godzinach. Pracownicy i mieszkańcy małopolskiej Trzebini zadają sobie teraz pytanie: nieszczęśliwy zbieg okoliczności czy zaniedbanie?

REKLAMA

Niebezpieczeństwo było ogromne, ponieważ w pobliżu feralnego zbiornika znajduje się kilkanaście innych, pełnych paliwa, zbiorników.

Wykonano już pierwsze ekspertyzy i badania. Zbiornik był zabezpieczony i zgodnie z ostrymi procedurami zabezpieczenia te były niedawno kontrolowane – powiedział prezes firmy Grzegorz Ślak. To właściwie nieszczęśliwy zbieg okoliczności - dodał.

Na miejscu wciąż pracują strażacy i specjalna komisja, która przyjechała, aby zbadać przyczyny katastrofy. Jak udało się ustalić reporterom RMF, teoretycznie wszystko powinno działać.

Nasz reporter sprawdzał dzisiaj, jak wygląda zabezpieczenie w rafinerii w Gdańsku. Tamtejsi strażacy bardzo niechętnie rozmawiają na temat tego, co stało się w Trzebini. Nieoficjalnie przyznają, że instalacja odgromowa, czyli piorunochron - jak sama nazwa wskazuje - musi chronić przed piorunami. W przypadku takich zbiorników to główne zabezpieczenie przed pożarem.

Piotr Porożyński z gdańskiej straży na pytanie, czy ogień mógł powstać od wyładowania elektrycznego, powiedział: Myślę, że jeżeli była ona odpowiednio dobrana i sprawna technicznie, to nie ma takiej możliwości. Porożyński przyznaje jednak, że to prawdopodobne, by natura okazała się sprytniejsza od człowieka.

13:20