Tragiczny koniec obławy na jednego z trzech tygrysów, które uciekły z cyrku "Korona" na warszawskim Tarchominie.
W akcji łapania zbiegłych z cyrku tygrysów zginął 43-letni weterynarz. Gdy próbował uśpić zwierzę, tygrys zaatakował. Wtedy policja otworzyła ogień. Padło kilka strzałów, jedna z kul dosięgła weterynarza.
Trzeba także wyjaśnić jako doszło do tego, że zwierzęta wydostały się z klatek. Dyrektor cyrku, Jerzy Król w rozmowie z nami powiedział, że podejrzewa, iż zrobili to ekolodzy. Podkreślił też, że tygrysy były bardzo łagodne. Z trójki uciekinierów - dwa, które złapano od razu - oszołomiono środkiem usypiającym, trzeciego - który zaatakował lekarza - zabito.
Policja wie już który funkcjonariuszy śmiertelnie postrzelił weterynarza w Tarchominie. Jak powiedział nam Minister Spraw Wewnętrznych Marek Biernacki na razie za wcześnie jednak mówić o tym jakie konsekwencje poniesie policjant. Stołeczna policja określa wczorajszą tragedię jako nieszczęśliwy wypadek. Jednak policjant strzelał w biegu, czego nie wolno robić i użył broni, kiedy na linii strzału był człowiek. Podczas wczorajszej obławy na drapieżnika policjant powinien przestrzegać ogólnych przepisów o użyciu broni, bo w Polsce nie ma
osobnych regulacji dotyczących używania broni wobec zwierząt.
Wiadomości RMF FM 00:45
Ostatnie zmiany 04:45, 6:25, 10:45