Zamiast tymczasowego aresztu 20 tys. złotych poręczenia majątkowego i zakaz opuszczania kraju - takie sankcje zastosował sąd w Sanoku wobec Stanisława Ż., dyspozytora tragicznego spływu na Sanie.
Wczoraj prokuratura postawiła mu zarzut nieumyślnego spowodowania sobotniej katastrofy, w której zginęły trzy osoby, a dwie wciąż uznawane są za zaginione. Zdaniem prokuratury stworzył również zagrożenie dla innych uczestników spływu. Prokurator domagał się 3-miesięcznego aresztu.
W ocenie sądu podejrzany na tym etapie postępowania nie ma możliwości wpływania na jego przebieg - uzasadniał rzecznik prasowy sądu i dlatego zastosowano inne niż areszt sankcje.
Nadal poszukiwane są dwie osoby - kobieta i flisak, którzy zaginęli w sobotnim wypadku na Sanie. Na razie patrolowany jest san i przeczesywane brzegów rzeki. Ratownicy nie planują na razie poszukiwań na dnie Sanu. Obfite opady deszczu w ostatnich dniach sprawiły, że woda jest mętna i uniemożliwia poszukiwania - tłumaczą.
30 kwietnia czterema łodziami z Sanoka do Międzybrodzia płynęło 29 nauczycieli i pracowników Zespołu Szkół Zawodowych nr 1 w Kielcach. W Trepczy - w pobliżu miejsca, gdzie Sanoczek wpada do Sanu - prawdopodobnie jedna z łodzi uderzyła w kłodę, a w nią kolejna łódź. Obie się wywróciły. Tego dnia San w okolicach Sanoka przekroczył stan ostrzegawczy.