Kilkunastu tatrzańskich ratowników przez całą noc przeczesywało rejon Morskiego Oka w poszukiwaniu turysty, który od kilku godzin spał w swoim domu w Kielcach. 50-latek chory na cukrzycę zapomniał poinformować kogokolwiek o tym, że rezygnuje z wycieczki w Tatry i wraca do domu.

REKLAMA

Ratownicy TOPR-u nie mogą lekceważyć żadnego wezwania i czasami zdarzają się takie sytuacje. Wczoraj wieczorem do ratowników zadzwoniła zaniepokojona opiekuna wycieczki z Kielc. W okolicach Morskiego Oka od grupy odłączył się jeden z turystów, mówiąc, że wybiera się do Doliny Pięciu Stawów.

Mężczyzna zostawił insulinę na kwaterze w Bukowinie Tatrzańskiej i, choć zapadł zmrok, nie wrócił z gór. Ratownicy wyruszyli więc na poszukiwania. Niemal całą noc w trudnych warunkach przeczesywali góry w rejonie Morskiego Oka, gdy tymczasem beztroski turysta spał spokojnie we własnym łóżku. Dopiero dziś poinformował o tym opiekunkę grupy.

Koszty takiej akcji są bardzo wysokie, jednak nie wiadomo, kto powinien płacić za tego typu nieuzasadnione wezwania. Na razie koszty akcji poszukiwawczych pokrywane są ze szczupłego budżetu TOPR-u.

Wczoraj w rejonie Koziej Przełęczy zginął 71-letni turysta z Warszawy. Mężczyzna, schodząc z Koziej Przełęczy, poślizgnął się i spadł w dół. Warunki w Tatrach nie sprzyjają wędrówkom; w górach jest już prawie zima. Radzimy zachować ostrożność.

12:20