Samą siebie opisuje jako „Komendanta komedii, pangę biznesu, polędwicę sopocką małżeństwa”. Jest dziś jedną z najbardziej wyrazistych i zabawnych postaci polskiego internetu. Na swoim blogu – Janina Daily – pisze, że zajmuje się pielęgnowaniem grządek sarkazmu i rabatek ironii. Podczas Blog Forum Gdańsk z Janiną Bąk postanowiliśmy porozmawiać na poważnie. Kubie Kałudze przyznała, że był to jej pierwszy, taki wywiad.
Usłyszałem tutaj, że jesteś królowa live’ów na Facebooku, że wyrastasz na królową polskiego internetu. Skąd się wzięłaś Janino?
Mąż mnie zmusił do pisania. Zaczęłam od pisania po to, żeby wyrobić sobie taki nawyk, bo zawsze lubiłam pisać i uważam, że jest to umiejętność, którą trzeba ćwiczyć. Jak nie miałam bloga, to zwyczajnie tego nie robiłam. A z czasem, gdy rósł mój blog i rosła moja społeczność, zaczęłam odkrywać, że ludzie mają taką potrzebę zrobienia czegoś czasem zabawnego i innego. Zaczęłam eksperymentować również z live’ami na Facebooku. Zaczęło się od wycinania chłopaka z kartonu po mleku.
Masz ten karton do dziś?
Mam ten karton, tak. I ten film jest do dzisiaj bardzo często oglądany, więc okazuje się, że ludzie mają potrzebę nauczyć się, jak wyciąć sobie chłopaka z kartonu.
To był taki warsztat.
Tak, to był warsztat, trwał godzinę i na żywo 26 tys. osób to obejrzało.
Umówiliśmy się, że będziemy starać się poważnie rozmawiać, żeby pokazać Cię trochę od innej strony. Ty jesteś osobą, która ma ogromny dystans do samej siebie, potrafisz śmiać się z własnych cech osobowych. To jest klucz do przekonania widzów do siebie?
Myślę, że tak. Bo jeśli mamy dystans do siebie, to trochę schodzimy z piedestału, pokazujemy, że ,,hej no jesteśmy normalnymi ludźmi i tez nam czasem cos tam nie wychodzi"! Każdemu czasem coś nie wychodzi i można się z tego po prostu pośmiać, a nie trzeba dramatyzować.
Myślę, że niektórzy potrzebują sięgnąć do słownika wyrazów obcych, kiedy oglądają twoje live’y. Skąd się biorą te wszystkie mądre słowa? Czym się na co dzień zajmujesz?
Na co dzień uczę metodologii badań ilościowych, czyli statystyki na uniwersytecie.
Wyjaśnijmy, na którym, bo nie mieszkasz w Polsce.
W Trinity College w Dublinie. Na co dzień zajmuję się liczbami, ale pracuję w naukach społecznych, więc jakby zawsze ta obserwacja świata mnie interesowała. Lecz jeśli ktoś mnie pyta, skąd mi się bierze taki słowotok i jak się to robi... to zawsze odpowiadam to samo: czytać, trzeba czytać.
Czytanie to jest taka trochę Ewa Chodakowska dla mózgu i uważam, że nie można dobrze pisać, jeśli się dużo nie czyta.
To jak dochodzi do tej metamorfozy, że... poważny analityk wraca do domu i wyplata koszyki z kabanosów?
Nie, nie ma metamorfozy... Znaczy ja w pracy też mam dystans do siebie i pracuję z młodymi ludźmi, którzy... aha to zabrzmiało, jakbym ja była stara. Pracuję z młodymi generalnie ludźmi, którzy też uczą mnie tego dystansu, tej takiej radości w podejściu do życia. Ale tak... nie spodziewałam się, że będę wyplatać te koszyki z kabanosów, ale sprawia mi to bardzo dużo radości. I chyba sprawia mi radość to, że ja sprawiam radość ludziom, że oni to oglądają, że się wspólnie bawimy, że właśnie jest tak wiele osób, które nie chcą żyć tylko na poważnie, tylko czasem chcą zrobić coś fajnego razem.
Myślisz, że ludzi też urzeka to, że ty potrafisz powiedzieć, że na przykład dieta to nie jest coś w czym ty się dobrze czujesz, że ćwiczenia fizyczne to nie jest coś dla ciebie. Jak zrobiłaś przysiad w trakcie live’a, to było to ponoć wielkie wydarzenie w internecie.
Tak... Myślę, że nawet nie chodzi o to, że nie lubię ćwiczyć, czy nie lubię być na diecie, tak jak dużo osób zresztą. Chodzi o pewną autentyczność, że jakby potrafię się przyznać do tego, że jestem w tym fatalna i próbuję być na diecie co tydzień. I jestem od każdego poniedziałku na pełny etat na tej diecie... czyli do siedemnastej.
A może ludzie potrzebują coś takiego usłyszeć? Bo zewsząd docierają do nich sygnały, że muszą być super, idealni. A nie każdy ma na to siłę, czy po prostu chęci. Bo ma swoje życie, ma ciężką pracę, dzieci, rodzinę.
Nie chciałabym nadawać sobie większych zasług niż mam i dorabiać do tego filozofii właśnie, że zmieniam życie, że pokazuję, że nie musimy być idealni. Myślę, że po prostu staram się pokazać ludziom, że są rzeczy, których w życiu nie lubimy robić, mamy swoje słabości i to jest zupełnie O.K.
I że nie jest to też nic złego powiedzieć o tym głośno, przyznać się do tego w oczach innych?
Totalnie.
A masz od widzów odzew innego rodzaju? Że ty ich bawisz po prostu? Bo wiele osób ocenia cię wręcz jako taką kabaretową twórczynię w internecie.
Tak. Mam bardzo dużo takich sygnałów, bardzo miłych i nie spodziewałabym się, że to może mieć taki efekt, że ktoś mnie na przykład czyta, gdy ma totalnie fatalny dzień i po prostu chce, żeby coś go rozśmieszyło. Albo takie sygnały, że ktoś znajduje się w trudnym momencie życia i to jest ten jeden moment, kiedy może o tym zapomnieć i poczytać o czymś zabawnym, absurdalnym, tak po prostu wyłączyć się na trochę od tego wszystkiego, co jest złe. Znowu nigdy nie miałam takich ambicji, bo to jest bardzo poważne zadanie, ale jeśli gdzieś tam przypadkiem mi to wychodzi, to jestem więcej niż szczęśliwa.
Mam takie wrażenie, że nie tworzysz na siłę, że to ci trochę naturalnie wyszło. Jesteś trochę zaskoczona tym odbiorem? Bo jednak masz ogromną masę widzów.
Tak. Jestem bardzo zaskoczona. Po pierwsze liczbą widzów czy czytelników, ale z drugiej strony też ich - chcę powiedzieć jakością, ale może - jakością naszej interakcji. To nie tylko są ludzie, którzy mnie czytają, ale to są ludzie, którzy ewidentnie chcą rozmawiać i ze mną, i ze sobą nawzajem. Są niezwykle inteligentni, są niezwykle zabawni.
Ja zawsze mówię, że moja strona jest najmilszą stroną internetu i że gdybyśmy wszyscy kiedyś, moja społeczność, zamieszkali na wyspie, to byłoby to najmilsze państwo świata.
I to jest trochę prawda. Mam po prostu ogromną społeczność ludzi pozbawionych hejtu, z dystansem do siebie, którzy uczą nas, że ,,hej, życie może być fajne".
A miewasz takie wrażenie, że jesteś odskoczną od tego naszego świata, który pędzi, jest agresywny?
Mam w sobie bardzo dużo nadziei, gdy właśnie przyglądam się temu, co się dzieje na mojej stronie, że tak pędzimy, że jest - głównie w internecie - bardzo dużo nienawiści. To jest taka bardzo prosta nienawiść, bo można anonimowo napisać komuś bardzo przykre rzeczy. I widzę w tej mojej społeczności właśnie niezwykłą siłę i nadzieję, że jest jakiś kontrapunkt, że do tego wszystkiego, co się dzieje, krzyku, szalenie agresywnych dyskusji, możemy jeszcze próbować zrobić to inaczej i po prostu ze sobą rozmawiać.
Ty się osobiście spotkałaś z takim negatywnym odbiorem?
Bardzo niewiele go mam na swojej stronie i w porównaniu do innych twórców na pewno nie mogę narzekać. Ale tak, spotkałam się i spotkałam się również na dużych portalach internetowych, gdzie udzielałam wywiadu lub pisałam teksty. Bardzo neutralne teksty w odbiorze. To nie było nic zaangażowanego, nie wiem politycznie na przykład, a mimo to jakby fala hejtu, która dotyczyła, zarówno mnie jak i mojej rodziny, czyli osób, które w ogóle nie mają nic wspólnego z moją twórczością, była dla mnie szokująca.
Jest to dla mnie szokujące, że ktoś może mieć w sobie w ogóle taką potrzebę, żeby przyjść i napisać coś takiego tylko po to, żeby sprawić komuś przykrość. Dlatego uważam, że z tym trzeba walczyć.
A jaki jest skuteczny sposób? To jest pytanie, które sobie wiele osób zadaje i chyba do tej pory nikt, odpowiedzi nie wymyślił.
Wiesz co, gdy mówisz ludziom o hajcie, głównie tym, którzy nie pracują w internecie, oni mówią nie przejmuj się. Ja uważam, że nie tędy droga. Znaczy nie można tego zostawiać samemu sobie i twierdzić ,,to tylko jeden głupi komentarz, który ktoś tam napisał". Uważam, że powinny zostać wprowadzone jakieś kroki prawne, jakaś odpowiedzialność za to, co ludzie piszą w internecie. Uważam, że na wielkich portalach, te komentarze powinny być usuwane i moderowane. Zwyczajnie po to, żeby ludzie wiedzieli, że po pierwsze to nie jest O.K., a po drugie, że nie ma na to przyzwolenia i jeżeli pozostawisz taki komentarz pod jakimś artykułem, to zostanie on skasowany. Tak długo jak ci ludzie będą mieć głos, to będą z tego korzystać.
Gdzie widzisz siebie za dwa lata? Pytam o twórczość internetową.
To trudne pytanie, bo dwa lata temu w internecie byłam nikim, nikt mnie nie czytał, nic się nie działo. Jakby ta przepaść pomiędzy tym co teraz a tym co było dwa lata temu jest ogromna. Trudno mi sobie wyobrazić co będzie dalej. Chyba będę próbować wyjść trochę z internetowego świata, trochę popracować nad książką. Zobaczymy, jak to wszystko się rozwinie.