Rakieta kosmiczna Sojuz z pierwszym w historii kosmicznym turystą wystartowała z kosmodromu Bajkonur w Kazachstanie. Amerykanin Dennis Tito za przywilej bycia "pierwszym" zapłacił Rosjanom dwadzieścia milionów dolarów. Do podróży przygotowywał się od wielu miesięcy. W bardzo ciasnym wnętrzu statku Tito i dwaj rosyjscy kosmonauci spędzą co najmniej dwa dni, bo właśnie tyle trwa podróż na międzynarodową stację kosmiczną. Niewykluczone jednak, że będą męczyć się znacznie dłużej...

REKLAMA

Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem statek Sojuz połączy się z międzynarodową stacją kosmiczną za ponad 40 godzin. Jednak jeśli amerykański wahadłowiec z powodu problemów na pokładzie stacji nie odcumuje na czas, to kosmonauci będą musieli krążyć na orbicie znacznie dłużej. Na pokładzie mają zapasy na cztery dni. Niestety spędzą je w straszliwej ciasnocie. Na pokładzie statku, który został zaprojektowany jako kosmiczna szalupa ratunkowa nie ma nawet jak wyprostować nóg a sufit jest na wyciągnięcie ręki. Załoga Sojuza siedzi w specjalnych fotelach z kolanami pod brodą. Jednak 60-letni Dennis Tito nie traci animuszu. Już pięć minut po stracie rakiety dziarskim tonem powiedział "Haraszo" - jedno z trzech znanych mu słów po rosyjsku.

Do ostatniej chwili lot znajdował się pod znakiem zapytania, bowiem NASA sprzeciwiała się podróży kosmicznego amatora, tłumacząc, że nie ma on odpowiedniego przygotowania. Innym argumentem przeciw, był fakt, że stacja jeszcze nie jest w pełni ukończona i Tito będzie przeszkadzał pracującym kosmonautom. Sprawę dodatkowo skomplikowała awaria komputerów. Ostatnie wątpliwości wyjaśniono zaledwie kilka godzin przed startem. Start rakiety moskiewska telewizja pokazywała na żywo. Wystrzelenie nastąpiło o 9:37 czasu warszawskiego. Dziewięć minut później oddzielił się od niej statek "Sojuz TM". Według telewizji, Tito oraz lecący z nim kosmonauci Tałgat Musabajew i Jurij Baturin, w kilka minut po starcie czuli się dobrze. Przed lotem Dennis Tito musiał zgodzić się zapłacić za wszystko, co ewentualnie uszkodzi podczas wyprawy i nie przeszkadzać pozostałym uczestnikom. Tito podpisał też amerykański kodeks postępowania członków załogi oraz podobne regulacje rosyjskie, w których to dokumentach wyszczególnione są jego obowiązki i ograniczenia jako uczestnika wyprawy. W związku z lotem Tito i jednostronną, według Amerykanów, decyzją strony rosyjskiej w tej sprawie kierownictwo stacji uzgodniło, że żadne tego typu decyzje nie będą podejmowane w przyszłości i żaden z partnerów nie będzie brał w kosmos nieprofesjonalnych członków załogi, dopóki nie zostaną wypracowane ogólne zasady postępowania w tych przypadkach.

foto EPA

11:45