Theresa May broniła w Izbie Gmin porozumienia z Unią Europejską w sprawie Brexitu. "Rozmowy polegają na działaniu w interesie narodowym, na podejmowaniu właściwych, a nie prostych decyzji" - mówiła brytyjska premier.

REKLAMA

Szefowa rządu, przemawiając w czwartek do posłów w obu obozach politycznych, podkreślała, że przedstawiony dokument "nie jest ostatecznym porozumieniem, lecz wersją roboczą traktatu".

Wcześniej tego dnia ze stanowisk zrezygnowali minister ds. Brexitu Dominic Raab, minister ds. pracy i emerytur Esther McVay i dwoje wiceministrów w resortach ds. wyjścia z Unii Europejskiej i ds. Irlandii Północnej.

Theresa May broniła wypracowanego tekstu, zaznaczając, że "realizuje on obietnice, które zdaniem wielu nie były wykonalne", m.in. przez "zarysowanie współpracy wychodzącej daleko poza cokolwiek, co UE kiedykolwiek uzgodniła z jakimkolwiek innym krajem".

Jak dodała, strony porozumiały się również w sprawie praw obywateli UE w Wielkiej Brytanii i Brytyjczyków na kontynencie, ograniczonego czasowo okresu przejściowego po wyjściu ze Wspólnoty oraz rozliczeń finansowych, których wartość - jak zaznaczyła - "ustalono na znacznie niższym poziomie, niż wiele osób wspominało na początku tego procesu".

Jednocześnie May podkreśliła, że wzbudzający największe kontrowersje mechanizm awaryjny (ang. backstop), pozwalający na uniknięcie powrotu twardej granicy między Irlandią Północną a Irlandią, jest niezbędny do osiągnięcia umowy ze Wspólnotą. Ostrzegła, że rezygnacja z niego wymagałaby bezumownego opuszczenia UE.

Wierzę, że tę kwestię można najlepiej rozwiązać za pomocą ram naszej przyszłej relacji z Unią Europejską, ale umowa o wyjściu z UE nakreśla polisę ubezpieczeniową na wypadek, gdyby ta relacja nie była gotowa na czas zakończenia okresu przejściowego. Nie udaję, że to był komfortowy proces ani że my i UE jesteśmy całkowicie zadowoleni ze wszystkich rozwiązań, które zostały zapisane. To jednak jest oczywiste, bo to mechanizm, co do którego obie strony zapowiedziały, że nie chcą nigdy go użyć - tłumaczyła.

Szefowa rządu zaznaczyła jednak, że nie istnieje żadne alternatywne rozwiązanie, które pozwalałoby na uniknięcie takiego zapisu. Niektórzy chcieliby udawać, że jest inaczej, ale nie istnieje porozumienie, które realizuje Brexit, za którym zagłosowali wyborcy, i które nie zakłada tego mechanizmu zabezpieczającego. (...) Unia Europejska nie będzie negocjować (warunków) żadnego przyszłego partnerstwa bez tego - powiedziała.

Jednocześnie May stanowczo wykluczyła wycofanie się ze złożonego mieszkańcom Irlandii Północnej przyrzeczenia, że "w żadnych okolicznościach Brexit nie dopuści do powrotu do granic z przeszłości".

Jako premier Zjednoczonego Królestwa mam obowiązki wobec ludzi w każdej części naszego kraju i planuję zrealizować tę obietnicę - zapewniła.

May zaznaczyła jednocześnie, że ponad dwa lata od referendum Brytyjczycy oczekują od rządu sfinalizowania rozmów z Unią Europejską i skupienia się na procesie reform wewnętrznych. Jak ostrzegła, "zagłosowanie przeciwko temu porozumieniu cofnęłoby nas to punktu wyjścia" i "oznaczało więcej niepewności, więcej podziałów i porażkę w realizowaniu decyzji Brytyjczyków o wyjściu z Unii Europejskiej".

Ministrowie Dominic Raab oraz Esther McVey zrezygnowali w czwartek rano w sprzeciwie wobec proponowanej umowy wyjścia kraju z Unii Europejskiej, ostrzegając, że zagraża ona jedności Zjednoczonego Królestwa. Ze swoich stanowisk ustąpili także: bardzo wpływowa wśród zwolenników wyjścia z Unii Europejskiej wiceminister ds. Brexitu Suella Braverman oraz mało znany wiceminister ds. Irlandii Północnej Shailesh Vara.

Czwartkowy kryzys polityczny wokół rezygnacji Raaba i McVey pogarsza sytuację premier May, której rząd nie dysponuje samodzielną większością głosów w Izbie Gmin. Wspierająca ją dotychczas w kluczowych głosowaniach Demokratyczna Partia Unionistów (DUP) zapowiedziała głosowanie przeciwko proponowanemu porozumieniu w sprawie Brexitu.

Sprzeciw zasygnalizowała nawet grupa 60 eurosceptyków w Partii Konserwatywnej, co oznacza, że szefowa rządu musiałaby liczyć na głosy opozycji.
W razie nieuzyskania większości w parlamencie Wielka Brytania mogłaby opuścić Unię Europejską bez żadnego porozumienia oraz dalszych relacji handlowych. Eksperci ostrzegali od miesięcy, że taki scenariusz miałby bardzo poważne, negatywne konsekwencje dla gospodarki całej Europy.

Wielka Brytania powinna opuścić Wspólnotę 29 marca 2019 roku.

(ks)