Nie ma dowodów na to, że niemiecki minister spraw zagranicznych Joschka Fischer składał fałszywe zeznania - uznała prokuratura we Frankfurcie i umorzyła prowadzone przeciwko niemu dochodzenie.
Zarzuty dotyczyły wyjaśnień, jakie 53-letni Fischer złożył trzy miesiące temu w czasie procesu terrorysty Hansa-Joachima Kleina. Klein był sądzony za udział w ataku na uczestników sesji OPEC w Wiedniu w 1975 roku. Szef niemieckiej dyplomacji odpowiadał w czasie procesu na pytania sądu pod przysięgą. Fischer stwierdził, że w latach 70. w jego domu nie mieszkała była terrorystka Margrit Schiller. Z kolei Schiller w swojej autobiograficznej książce wspomina, że po wyjściu z więzienia przez kilka dni nocowała u Joschki Fischera. Ta rozbieżność wzbudziła podejrzenia prokuratury. Minister zeznał także, że nie brał udziału w konferencji OWP w Algierze w 1969 roku. Tymczasem inny świadek procesu twierdził, że minister był uczestnikiem tego spotkania.
Fischer po raz drugi w ostatnim czasie wychodzi obronną ręką z kłopotów z prokuraturą. Dwa miesiące temu ministra uwolniono z zarzutu rzucania koktajlami Mołotowa w niemieckich policjantów. Prominentny polityk był w młodości członkiem lewackich bojówek i uczestniczył w demonstracjach i ulicznych walkach. Posłuchaj relacji korespondenta radia RMF FM Tomasza Lejmana:
Foto EPA
16:40