Gdańska prokuratura nie wznowi na razie śledztwa ws. rzekomej łapówki Jerzego Jaskierni. Przesłuchiwany świadek nie potwierdził bowiem dowodów zebranych przez detektywa Krzysztofa Rutkowskiego. Łapówkę mieli wręczyć właściciele automatów do gry w zamian za korzystne zapisy w ustawie o grach losowych.
Na razie śledztwo nie zostanie wznowione, choć prokuratorzy nie wykluczają, że sprawa może jeszcze wrócić. Teraz prokuratura będzie się starać wyjaśnić, co tak naprawdę Jaskiernia robił w Hiszpanii i z kim się tam spotykał.
Poseł- detektyw Krzysztof Rutkowski dostarczył prokuratorom m.in. kasetę wideo z oświadczeniem świadka Jerzego P., byłego policjanta. Z nagrania wynikało, że świadek istotnie osobiście zanosił pieniądze, natomiast przesłuchany u nas oświadczył, że żadnych pieniędzy nie nosił - mówi RMF prokurator okręgowy Józef Fedosiuk.
Jednocześnie prokurator poinformował, że świadek faktycznie zaniósł Jaskierni kopertę, ale nie z pieniędzmi, lecz prawdopodobnie z dokumentami.
Skąd więc takie rozbieżności? Skąd taka zmiana zeznań Jerzego P.? Wg prokuratorów b. policjant chciał pracować dla posła-detektywa i myślał, że dzięki temu oświadczeniu mu się to uda.
Przypomnijmy, że gdańscy prokuratorzy nie zebrali dotąd dowodów świadczących o tym, że ustawa o grach losowych została kupiona. Śledztwo w tej sprawie trwa.
Dodajmy jeszcze, że wczoraj zarząd SLD zdecydował, że Jerzy Jaskiernia będzie otwierał listę Sojuszu w wyborach do Parlamentu Europejskiego w okręgu, który tworzą województwa małopolskie i świętokrzyskie.