Około miliona mieszkańców Śląska wciąż ma trudności z dostępem do podstawowej opieki medycznej. Narodowy Fundusz Zdrowia nie podpisał kontraktów z blisko 150 placówkami w regionie. Najgorzej jest w Jastrzębiu Zdroju, Wodzisławiu i Rybniku.
Urzędnicy NFZ oskarżają lekarzy, że ci chcą zmusić Fundusz do zmiany zasad kontraktowania usług. Z kolei lekarze żądają rozmów z centralą Narodowego Funduszu Zdrowia. Pat trwa.
Wprawdzie na Śląsku do 5 stycznia przedłużono termin składania ofert, ale do tej pory wpłynęło ich zaledwie 9. Wojewoda śląski próbuje rozwiązać problem. Na razie jednak tylko apeluje, prosi o dobrą wolę i zaprasza na rozmowy samorządowców i lekarzy.
Zdaniem władz NFZ to lekarze ponoszą część winy za dramatyczną sytuację. Wczoraj mówił o tym prezes Funduszu, dziś szef śląskiego oddziału: Część winy ponoszą lekarze, ponieważ to lekarze opuścili pacjentów. Jednocześnie Marek Piekarski ze śląskiego NFZ zapewnia, że w kasie jest więcej pieniędzy niż rok temu. Dlaczego więc lekarze nie chcą podpisywać kontraktów...?
Zaczynamy tutaj już nie rozumieć sytuacji - mówił Piekarski. Co ciekawe, podkreślał, że to nie Fundusz odpowiada za zapewnienie opieki lekarskiej, NFZ jedynie płaci. Tylko, że logika podpowiada, co innego. Wszak odpowiada ten, kto ma pieniądze, a te w postaci podatków zabiera nam państwo.
Dodajmy jeszcze, że taka sytuacja nie miała miejsca, gdy istniały kasy chorych, ale stało się inaczej gdy SLD zafundowało nam służbę zdrowia.
18:15