Wydając wyrok uniewinniający w sprawie napadu na hurtownię Makro Cash and Carry w Zabrzu, sześć lat temu, sąd uznał, że dowody zebrane przez prokuraturę i policję są słabe.
Prokuratura na razie odmawia komentarzy, chce poczekać na ewentualny wyrok Sądu Apelacyjnego. Uważa też – przyznał to również sąd – że w pierwszym etapie śledztwa dowody wydawały się być wiarygodne.
Padł m.in. przykład jednego z głównych świadków oskarżenia: Nie mamy możliwości takiej selekcji, że świadek poza tym, żeby ma wiedzę w sprawie musiał jeszcze legitymować się znamienitą przeszłością. Najważniejsze są zeznania i ich wiarygodność.
Okazało się tymczasem, że mężczyzna był zamieszany w sprawy narkotykowe, a o napadzie tylko słyszał. Co najważniejsze swoje zeznania przed sądem odwołał. Opinie powołanych przez prokuraturę biegłych także okazały się być niewystarczające.
Poważne wątpliwości co do winy oskarżonych pojawiły się w czasie licznych analiz głównego dowodu - zapisu z kamer przemysłowych hurtowni. Przeprowadzone w tej sprawie ekspertyzy wskazywały, że to nie oskarżeni dokonali napadu. Specjaliści z kilku instytucji dokonali obróbki cyfrowej obrazu i badali m.in. małżowiny uszne oskarżonych i porównywali je z kształtem uszu sprawców, zarejestrowanym przez kamery przemysłowe. Według ekspertów, nie zgadza się też wzrost odpowiadających przed sądem i faktycznych sprawców napadu.
Dzisiejszego wyroku nie chcą komentować także policjanci. Być może dlatego, że to wysoki rangą policjant próbował kierować sprawę na fałszywe tropy i oszukiwał swoich kolegów zbierających dowody.
Do fałszywych zeznań dotyczących tego właśnie napadu miał też namawiać swoich tajnych informatorów. Od kilku miesięcy policjant siedzi w areszcie za kontakty z gangsterami.