Nawet pięć tygodni możemy czekać na skład nowego rządu i w tym czasie nie wiedzieć nic czy niemal nic o tym co planuje Donald Tusk. Dziś wszystko co istotne dla rozstrzygnięć personalnych rozgrywa się w głowie premiera, który swych decyzji nie musi konsultować z nikim z liderów PO.
Donald Tusk długo i ciężko na to pracował, ale rzeczywiście pozycja szefa rządu i Platformy jest dziś wymarzona. Pacyfikacja Grzegorza Schetyny i słaba powyborcza pozycja Grabarczyka i jego spółdzielni tworzą sytuację, w której Donad Tusk sprawuje pełną kontrolę nad wydarzeniami. Partyjny zarząd jest zdominowany przez jego ludzi, i nawet nie protestuje, gdy - tak jak w środowy wieczór - premier mówi, że oczekuje pełnej lojalności i że - de facto - nie zamierza pytać o zdanie władz PO przy wskazywaniu kandydatów do foteli rządowych i parlamentarnych.
A to zwiastuje długie pięć tygodni, w których nic czego nie obwieści osobiście i publicznie Tusk będzie wyłącznie przeciekiem, spekulacją albo efektem wyssania wiedzy z nieczystego palca. Skazani jesteśmy nie tylko na mękę oczekiwań, nie tylko na pojawianie się kolejnych - często mało prawdopodobnych kandydatów do różnych foteli - ale i na różne gierki, które przy pomocy przecieków albo fantazji prowadzić będą politycy.