Do 10 razy sztuka. Po 9 nieudanych próbach, udało się rozpocząć proces generała Wojciecha Jaruzelskiego i sześciu innych oskarżonych o "sprawstwo kierownicze" masakry robotników Wybrzeża w grudniu 1970 roku. Prokurator odczytał wczoraj akt oskarżenia.
Sąd Okręgowy w Warszawie wyłączył do oddzielnego postępowania sprawę Władysława Łomota, jednego z oskarżonych. Łomot pięć razy z rzędu nie stawiał się przed sądem. Wczoraj wpłynęły zaświadczenia lekarskie, że jeszcze przez miesiąc nie będzie mógł uczestniczyć w procesie i że może być sądzony tylko w Poznaniu, gdzie mieszka.
Oskarżeni w tej sprawie to: 78-letni dziś gen. Jaruzelski (ówczesny szef MON), Stanisław Kociołek (ówczesny wicepremier), gen. Tadeusz Tuczapski (były wiceszef MON) oraz dowódcy jednostek wojska tłumiących protesty. Żaden z oskarżonych nie przyznaje się do winy. Wszystkim grozi dożywocie. Odpowiadają z wolnej stopy. Oskarżyciel posiłkowy Piotr Andrzejewski mówi, że ważniejsze w tej chwili jest to, że on się w ogóle zaczął:
Według oficjalnych danych, w grudniu 1970 r., podczas tłumienia przez milicję i wojsko robotniczych protestów przeciw drastycznym podwyżkom cen, zginęły co najmniej 44 osoby. Decyzję o użyciu broni wydał nieżyjący już szef PZPR Władysław Gomułka. W PRL nikogo nie pociągnięto za to do odpowiedzialności.
foto Archiwum RMF
06:50