W Rosji odbyły się wybory prezydenckie. Władimir Putin namaścił na swojego następcę Dmitrija Miediwiediewa. I to on właśnie przejmie władzę na Kremlu. Czy nowy „car” Rosji XXI w. będzie kontynuował politykę swojego poprzednika?
Prezydent Putin chce, by instytucje demokratyczne dostosowywano do rosyjskiej rzeczywistości. I to jest złe założenie. Dotychczas mieliśmy do czynienia z „demokracją sterowaną”, a teraz ma być „demokracja adaptowana”. Nic dobrego z tego nie wyniknie. Kreml (…) zamiast umacniać demokrację, wybrał zakamuflowany autorytaryzm. /Jurij Afanasjew/
Objęcie przez Władimira Putina urzędu prezydenta Rosji w 2000 r. było dla wielu zaskoczeniem. W krótkim czasie udało mu się jednak nie tylko przywrócić właściwy charakter urzędowi prezydenckiemu – nadwątlony w ostatnich latach rządów Borysa Jelcyna, ale również nadać mu nową siłę i autorytet. Putin dzięki konsekwentnym i zdecydowanym działaniom, wynikającym z powrotu do rosyjskiej tradycji imperialnej i patriotycznej, umocnił władzę prezydencką. Jego czasy to czasy budowania wizerunku „silnej Rosji”.
Wielu komentatorów rosyjskiej rzeczywistości (m.in. prof. Jurij Afanasjew, jeden z najwybitniejszych współczesnych intelektualistów rosyjskich, członek Rosyjskiej Akademii Nauk) zarzucało prezydentowi złe wykorzystywania swojej siły i autorytetu władzy. Władimir Putin nie liczył się bowiem z żadnymi kosztami, aby osiągnąć zamierzone efekty. Lata jego prezydentury to czas całkowitego podporządkowania mediów (przede wszystkim telewizji) władzy, zaniechanie jakiegokolwiek dialogu z biznesem i społeczeństwem. Putin w teatralny wręcz sposób neutralizował ogarniający społeczeństwo stan bezsilności. Dzięki temu budował i stwarzał pozory demokratyzacji kraju.
W sferze idei politycznych w Rosji panował chaos. Przejawiał się on w koegzystencji procesów zjawisk realnych i nierealnych. Putin potrafił bowiem wznieść toast na cześć Józefa Stalina i jednocześnie zamanifestować swoje poparcie dla Deklaracji Praw Człowieka. Wykorzystywał także wroga zewnętrznego (muzułmanina, terrorystę, oligarchę) do obwiniania go o wszelkie nieszczęścia, które spotkały Rosję. Walczył z wszystkimi i wszędzie – w zależności od okoliczności – byleby tylko postawić na swoim.
Rosja Władimira Putina była krajem rozdartym między Zachodem i Wschodem. Z jednej strony prezydent kierował się na Wschód, aby umacniać swoją władzę, a z drugiej, na Zachód, by wprowadzać pozory demokratyzacji. Rosja jest krajem, w którym Putin umacniał – jak pisze w książce „Groźna Rosja” Afanasjew - w istocie monarchiczno-bolszewicką władzę w przebraniu demokratycznym. Co więcej, w Rosji tzw. demokracja sterowana sprowadziła zasadę ludowładztwa do absurdu, bowiem to nie wyborcy decydują, kto nimi rządzi, lecz rządzący, na kogo wyborcy mają zagłosować.
Putin wykorzystał choroby nękające Rosję, aby ugruntować swoją silną pozycję. Wykorzystał historię, chorą świadomość i złamaną przez lata władzy komunistycznej mentalność. Rosja po upadku ZSRR stała się bowiem podatnym gruntem dla każdej nowej ideologii, którą posłuży się władza w celu umocnienia swoich struktur.
Władimir Putin powrócił w swych działaniach do mitu „Wielkiej Rosji” i polityki wielkomocarstwowej. Tym samym nie pozwolił Rosjanom zapomnieć o swojej imperialnej przeszłości. Dzięki temu Rosja coraz śmielej poczyna sobie na arenie międzynarodowej. Przykładem tego są m.in. decyzje władz koncernu energetycznego Gazprom, dotyczące cen gazu dla kilku europejskich krajów (m.in. Ukrainy) i chęć wybudowania Gazociągu Północnego.
Rosja to jednak kraj paradoksów i kontrastów. Zdaniem Afanasjewa, to kraj zaklęty, a rosyjska władza jest demiurgiem i oprawcą. Majestatyczna i plugawa.
Putin udowodnił jednak, że jest politykiem skutecznym, zarówno w sferze spraw wewnętrznych, jak i międzynarodowych. Oddaliło się bowiem widmo poważnego kryzysu nie tylko gospodarczego, ale również społecznego, a nade wszystko widmo rozpadu Rosji. Można sformułować więc tezę, że autorytaryzm i nieprzestrzeganie zasad demokracji w życiu publicznym przyniosły pożądane przez elity rządzące skutki.
W książce „Moskwa. Nord-Ost” Andrzej Zaucha stwierdził, że Putin w swojej polityce wzoruje się na Piotrze I - rządził silną ręką państwem, pchał go ku nowoczesności i jednocześnie bezwzględnie rozprawiał się z przeciwnikami, nie liczył się z ofiarami i kosztami.
Strobe Talbott, zastępca sekretarza stanu USA w okresie prezydentury Billa Clintona, stwierdził w jednym z wywiadów, że chaos, który powstał za czasów Jelcyna, pozwolił Putinowi zbudować kult jego osoby i stłamsić demokrację.
Czy przyszły prezydent Federacji Rosyjskiej, którym najprawdopodobniej zostanie Dmitrij Miedwiediew, będzie wypełniał misję, nakreśloną przez Putina? A może wyrwie się z więzów, narzuconych przez swego wielkiego poprzednika i zdecyduje się na zmianę prowadzonej polityki? Czy też doprowadzi do zmiany konstytucji i zrzeknie się władzy na rzecz premiera? Te pytania, mimo że możemy kreślić prawdopodobne scenariusze, pozostają bez odpowiedzi.
/Tomasz Róg, RMF FM/